Spotkanie z Michałem Dąbrówką to dla mnie zawsze święto, okazja by doładować perkusyjne baterie, zainspirować się na długie miesiące i stale zdobywać nową wiedzę. Nie inaczej było i tym razem, gdy Michał Dąbrówka, studyjny (i nie tylko) guru odwiedził w dniach 16-17 marca Wrocław, podczas drugiego już wydarzenia "Rytmy i Przejścia" (ODT Światowid Wrocław), poświęconemu perkusiście Jerzemu Łabie, naszemu nieodżałowanemu wrocławskiemu nauczycielowi. mentorowi i przyjacielowi. Pierwszy dzień warsztatów ominąłem, ze względu na swoje muzyczne zobowiązania, natomiast drugi dzień zaowocował nie lada atrakcją, która myślę że zainteresowałaby każdego niemal perkusistę w tym kraju - jak nagrywać perkusję, jak ustawiać mikrofony, by uzyskać możliwie najlepsze brzmienie. Bardzo praktyczne warsztaty, maksimum konkretu i użytkowej wiedzy studyjnej. Postaram się zrelacjonować w miarę drobiazgowo to co pokazał nam mistrz, choć wiadomo, że z tego typu spotkań najwięcej wynosi się będąc ich uczestnikiem, czytając "między wierszami" o tym co opowiadał prowadzący.

 

Jak nagrywać perkusję?

To pytanie zadaje sobie wielu i od wielu lat trendy te zmieniają się, powracają, kształtują na nowo, za sprawą coraz to nowego sprzętu studyjnego, gadżetów.

Jak grać ładniejszy shuffle na perkusji? Co ćwiczyć by bardziej bujało i budować niezależność triolowo - shuffle'ową? Tym razem porcja ćwiczeń na lepszy shuffle. Krótko i na temat, osadzamy strukturę shuffle poprzez konkretne zestawy ćwiczeń - na werblu oraz zestawie perkusyjnym. Zapraszam do lekcji czytanej oraz filmowej.

Bez zbędnego przeciągania, przejdźmy do konkretnych ćwiczeń, a tymczasem lekcja filmowa pod spodem, w której obejrzysz opisywany tu materiał:

ZESTAW ĆWICZEŃ

1.Wychodzimy od werbla, czyli budujemy schemat triolowy, który poprzez akcenty na 1 i 2 triolę przekształcamy w shuffle:

2.Zbudowane na werblu dwójki w pulsacji shuffle przekształcamy w groove (prawa ręką gra na hihacie, z dodaną stopą, a lewa na werblu):

3.Uzupełniamy schemat groovu o środkową triolę, grając w sposób naprzemienny groove (triola druga na 1 i 3 wyciszona do ghosta):

4. Zagęszczamy podział triolowy, grając każdą drugą triolę grupy jako dwie szesnastki (dwójkami, raz lewą, raz prawą):

5.Dodajemy zagęszczenie pierwszej trioli grupy (ręką prawą na hihacie lub ridzie):

6. Wprowadźmy akcenty co 4 triolę (liczone parzyście, co cztery nuty) w podstawowy groove triolowy, aby uzyskać ciekawą polirytmię, tzn. nakładanie się na siebie pulsacji nieparzystej triolowej z parzystą - czwórkową:

7.A teraz klasyczny puls shuffle grany unisono (jedną i drugą ręką w tym samym czasie), z akcentami na werblu na 2 i 4:

8.I nieco uproszczona wersja, likwidujemy ghosta przypadającego na stopę na 1 i 3:

9.Bardzo efektywnym sposobem ćwiczenia jest zamiana regularnej pulsacji (szesnastkowej) na shuffle'ową - tak jakby "rozsunięcie" szesnastek między sobą (1 i drugiej oraz 3 i 4 szesnastki grupy względem siebie, tak jak i figura shuffle posiada "dziurę" na drugą triolę, a pierwsza i trzecia triola są "bliżej" siebie). W ten sposób możemy ćwiczyć na werblu i zestawie wszelkie możliwe kombinacje uderzeń, jak: jedynki, dwójki, paradiddle, itd. Staramy się uderzać w pulsie shuffle (ustaw metronom by wystukiwał figurę shuffle, lub znajdź shuffle shaker na YouTube - albo utwory w pulsie shuffle'owym - i ćwicz do tego):

10. A tutaj groove słynnego polskiego hiciora Andrzeja Zauchy "Byłaś serca biciem" rozpisany na zestaw:

11. A teraz słynny half time shuffle groove z utworu "Rosanna" Toto mistrza Jeffa Porcaro:

12.I ćwiczenie na lepsze osadzenie elementu groovu, w schemacie RLR - hihat / ghost / hihat + dodana stopa:

13.A teraz uproszczona wersja groovu half time shuffle, z dodanym ghostem pomiędzy akcentami - bardzo ładnie bujająca, gdy właściwie ją już osadzimy:

14.Dodajmy do powyższego groovu jednego ghosta więcej w czwartek grupie shuffle na  2i oraz 4i:

15.Kolejna ciekawa figura triolowa, dobrze osadzająca shuffle'owo - triolową rytmikę. Tym razem akcentujemy trzecią triolę grupy:

16.A teraz ćwiczenie time'owe świetnie osadzające pulsację triolową. Omijamy "raz" w takcie, grając drugą i trzecią triolę. Zacznij na werblu (RL oraz LR na zmianę) oraz unisono (floor tom prawą a werbel lewą), ustawiając metronom grający na "raz":

17.I wreszcie na bazie pulscji werblowej zbudujmy groove - hihat lub ride uderza na drugą i trzecią triolę, a stopa i werbel, zamiennie, pierwszą triolę grupy:

Miłej pracy z shuffle oraz triolami! Lekcja filmowa poniżej:

P.O.zdrawiam

Zostaw maila, aby dostawać darmowe materiały i być na bieżąco: DOSTĘP

Jak nastroić perkusję? Przestań się uczyć i szukać sposobów, poczuj to!

O takim sposobie strojenia perkusji myślę, że jeszcze nikt Ci nie powiedział. Mam na myśli sposoby, które mają zwiększyć Twoje "zmysłowe" doznania, tzn. odczucia fizyczne związane ze sposobem odbierania dźwięków, by to co czujesz pozwoliło Ci w sposób naturalny nastroić bębny i to najlepiej jak się da. Tak więc będę Cię zachęcał do pracy własnej, co więcej - pracy na własnym organizmie, własnym ciele, dosłownie - do zupełnie cielesnej pracy z dźwiękiem i emocjami, które oddziałują na ciało. Co to ma wspólnego ze strojeniem perkusji? Więcej niż może nam się wydawać! Bo o ile granie na bębnach to czynność praktyczna, nie teoretyczna (umieć nie znaczy wiedzieć!), o tyle kreowanie swojego brzmienia to również praca własna, proces przez który musimy przejść, bo nikt za nas tego nie zrobi. Uważam że od brzmienia powinno się zaczynać przygodę z graniem, bo jak to mówią mądrzy ludzie: wszystko w życiu robimy dwa razy - pierwszy raz w swojej wyobraźni, a drugi w realu, wcielając w życie to co sobie wymyślimy. Dokładnie tak samo jest z dźwiękiem - najpierw musisz "usłyszeć" to co później możesz chcieć zagrasz, określić jakie brzmienie Ci się podoba, co sprawia że dostajesz gęsiej skórki na ciele, jaki rodzaj dźwięku, pobudzających Cię częstotliwości. I tu właśnie przychodzi moment by świadomie i uważnie zacząć słuchać swojego ciała, reagując na dźwięki perkusji, a to pozwoli zbudować relację brzmienia, które kreujemy w kontekście nas samych, naszej osobowości i tego jacy sensualnie jesteśmy. Zapraszam do oglądania (film) oraz czytania.

Jak reagujemy na dźwięki?

Tym razem lekcja praktyczna, bo zarówno granie, jak i wypracowywane latami brzmienie to głównie praktyka, czyli umiejętności nabyte w procesie aktywnego działania, a to coś dużo więcej niż teorie, opisy, wskazówki (YouTube'owe extra tipy!), itd. Więc przede wszystkim chcę zwrócić Twoją uwagę na to by zacząć uczyć się samodzielnie budować swoje brzmienie - aktywnie przechodzić przez tę drogę w sposób praktyczny, o tym za chwilę. Oczywiście wnikliwa teoria również się przydaje i należy poszukiwać wszelkiej wiedzy na każdy temat w obrębie którego pragniemy się rozwijać, jednak zdecydowanie zachęcam do tego by zacząć od samego siebie i tego jak dźwięki, które słyszymy wpływają na nas samych, tzn. na to co czujemy i gdzie to czujemy.

Jak zatem "wyuczyć" się wrażliwości na dźwięk i świadomości jego oddziaływania? No właśnie, to może zacznijmy od początku...

Jak stroić perkusję by ją dobrze nastroić?

To pytanie zadaje sobie chyba każdy na pewnym etapie perkusyjnego rozwoju. Ja chciałbym jednak odwrócić nieco ów "problem", a tak naprawdę odwrócić naszą uwagę - z tego co "na zewnątrz" do tego co w środku, czyli w nas samych.

Pozwól sobie na chwilę zignorować wszelkie powinności, zasady, nakazy. Pomyśl o sobie jako o pierwszym i najważniejszym odbiorcy swoich dźwięków. Masz prawo być zarówno wykonawcą jak i słuchaczem, nadawcą jak i odbiorcą, masz wreszcie święte prawo do tego by samemu cieszyć się z tego co słyszysz gdy grasz! Tylko pytanie czy dźwięki słyszane działają pozytywnie, czy dają Ci radość słuchową?

Skup się na tym czy dźwięki które słyszysz z instrumentów są dla Ciebie przyjemne, czy uderzany w groovie werbel na 2 i 4 sprawia Ci fizyczną dosłownie radość, czy może jest "bolesny" (po prostu nie stroi tak jak należy). Jeśli Ty będziesz czuć komfort brzmienia swoich instrumentów, istnieje duża szansa że doceni go również Twój odbiorca (czyli słuchacz).

Jak uwrażliwiać się na dźwięk i rozwijać wrażliwość muzyczną?

<ĆWICZENIE PRAKTYCZNE>

Usiądź przy perkusji, werblu, tomie, jakimkolwiek instrumencie perkusyjnym, który akurat masz pod ręką. Zamknij oczy, zrelaksuj się biorąc kilka naprawdę głębokich wdechów i wydechów, wyciszając umysł i rozluźniając ciało (najlepiej w odwrotnej kolejności - najpierw r0zluźnienie fizyczne, później "mentalne" 🙂 ). Uderz teraz w instrument, wykonując pojedyncze uderzenie i staraj się "wchłonąć w siebie" całą pełnię tego pojedynczego dźwięku, który słyszysz. Odcinając się od innych zmysłów (głównie wzrokowego) i rozpraszających informacji z zewnątrz wyostrz swoją uwagę na tym jednym dźwięku, wydobywając go z instrumentu co kilka lub kilkanaście sekund - co słyszysz? Co czujesz? Jak ten dźwięk na Ciebie działa? Jest przyjemny? Nadaj mu jakiś "kształt", może "barwę", postaraj się ustalisz czy ten dźwięk oddziałuje w jakiś sposób na Twoje ciało, postaraj się zlokalizować to ewentualne miejsce, w którym odczuwasz ten dźwięk w swym ciele. Czy daje to przyjemność czy dyskomfort? A teraz w sposób dosłownie losowy wykonaj ruch kluczykiem do strojenia (jeśli wydobywasz dźwięk z bębna a nie talerza) i przekręć go o pół obrotu w prawo lub w lewo, o kolejne pół obrotu... przejdź do następnej śruby i przekręć kluczyk ... to nie musi być "logiczny" zabieg strojenia - po prostu skup się na tym co czujesz i jak reagujesz na dźwięki.

W podobny sposób zintensyfikuj swoją uwagę na brzmienie całego zestawu gdy grasz groove, przejście, solo - odczuj całym sobą te dźwięki i scharakteryzuj ich stopień "satysfakcji" jaką Ci dają, miejsce w ciele gdzie je odczuwasz.

Rozkoszuj się dźwiękami tak często jak tylko siadasz do instrumentu. Wyłapuj też to co Cię drażni, bo to są te sygnały, które dają Ci znać że być może coś jednak nie stroi i może nie zwracałeś do tej pory na to uwagi!

Inspiracje, które budują naszą muzyczną osobowość

Oczywiście nasz obraz idealnego brzmienia kształtujemy na różne sposoby. Najbardziej wydatnym z nich jest po prostu inspiracja muzyką, która na nas działa. Ulubiony artysta, perkusista, ukochana płyta - słuchając ulubionej muzyki i rozkoszując się jej pięknem, w najbardziej naturalny i sugestywny sposób budujemy swój obraz idealnego brzmienia - swój referencyjny odnośnik, do którego później dążymy próbując zabrzmieć w podobny sposób na swoim zestawie.

Proponuję pracować nad selektywnością naszego słuchu - kolejne ćwiczenie praktyczne - tzn. słuchając swojego ulubionego utworu zrób to na kilka sposobów, za każdym razem wsłuchując się w inny instrument, np.:

-wysłuchaj całości zwracając uwagę na brzmienie bębnów całościowo,

-kolejny raz skup się tylko na gitarze basowej,

-a teraz tylko na werblu,

-tylko na partii klawiszy, gitary lub wokalu,

-tylko telarzach,

-itd.

W ten sposób pogłębiamy swą analityczną umiejętność "dostrzegania" dźwięków, osobiście uwielbiam tę sensoryczną zabawę, bo nagle okazuje się że po setnym odtworzeniu kawałka dostrzegam coś czego wcześniej nie wychwyciłem.

Jak stroić perkusję - poradnik praktyczny BONUS

Mam przy tej okazji dla Ciebie prezent - bardzo obszerny E-BOOK na temat strojenia, w którym znajdziesz wiele cennych porad, jakie możesz wcielić w życie gdy już zaczniesz swoją własną przygodę z poszukiwaniem tego idealnego brzmienia.

E-BOOK pobierzesz TUTAJ (zapisując się na listę otrzymasz dużo więcej cennych materiałów za FREE).

Główne składniki muzyki jako element naszej osobowości

Wymyśliłem sobie kiedyś takie porównanie, które bardzo obrazowo i praktycznie pozwala budować spójność osobowości w oparciu o muzykę i jej składniki. Tak jak muzykę budują trzy podstawowe składniki "budulcowe", tzn.:

Rytm / Melodia / Harmonia,

tak i człowieka można w pewnym uogólnieniu określić jako składową trzech cech, tzn.:

Cielesności / Intelektu / Emocji

Zauważmy pewne podobieństwa i zależności, a mianowicie:

-Rytm pobudza nas na poziomie ciała (nazwijmy to tym najbardziej podstawowym ewolucyjnie poziomem),

-Harmonia wpływa na nasze emocje (akordy durowe, molowe, itd.), czyli stymuluje już bardziej złożony ewolucyjnie element naszego jestestwa,

-Melodia to pewna myśl muzyczna, która pobudza nasz umysł logiczny (w pewnym sensie ewolucyjnie najbardziej rozwinięta część naszej osobowości).

Warto dodać do tego jeszcze "prymat ducha nad materią", czyli jeszcze to "coś", co stoi nad wszystkim co wcześniej wymieniłem i kieruje nami nadrzędnie - tak jak i w muzyce jest jeszcze to "coś", co według mojej opinii wymyka się tej matematyce rytmiczno-harmoniczno-melodycznej, czyniąc muzykę czymś wyjątkowym i mimo wszystko nieprzewidywalnym.

No dobrze, ale po co wogóle o tym opowiadam? Po pierwsze by zdać sobie sprawę z tego, że jako istoty kompletne potrzebujemy pewnej równowagi pomiędzy rozwojem cielesnym, emocjonalnym i intelektualnym, a wspomniane wyżej elementy muzyki mogą skutecznie pomagać nam i dopingować do rozwoju tej czy innej sfery (np. potrzebujemy się bardziej pobudzić fizycznie gdy ćwiczymy fizycznie to intensyfikujemy muzykę wysoce rytmiczną, gdy chcemy zadziałać na emocje, posługujemy się bardziej rozwiniętą harmonią, niedosyt intelektualny zaspokoi skomplikowanej faktury melodia).

Po drugie, w kontekście brzmienia również możemy szukać tej pełni, mimo że perkusja to instrument prawie wyłącznie rytmiczny. Jednak harmonia brzmienia to też w pewnym stopniu harmonia. "Melodia" groovu, czyli jakaś struktura dająca poczucie muzycznego tematu. To też buduje naszą muzyczną spójność i - jak wierzę - rozwija osobowość w sposób spójny i tożsamy z muzyką.

Niezbędna wiedza - zawsze warto i trzeba się doszkalać

Dla przypomnienia, poniżej lekcja filmowa z omawianym materiałem. Informacji praktycznych na temat strojenia znajdziesz w internecie sporo (YouTube, fora dyskusyjne, a przede wszystkim nie ograniczone źródło wszelkiej dostępnej w internecie muzyki)

P.O.zdrawiam

 

Jak rozgrzewać się na padzie lub werblu, przygotowując się do gry na zestawie perkusyjnym, czyli co ćwiczyć oraz jak ćwiczyć, by mieć efekty i właściwie rozgrzać ręce? Ilu perkusistów tyle pomysłów, a każdy świadomy trening wydaje się być właściwy, jednak tym razem chcę zainspirować Cię ćwiczeniami podpatrzonymi u Ricka Diora. To wybitny perkusista amerykański i wspaniały edukator, którego sylwetkę chcę Ci przy okazji "przybliżyć", jeśli nie znasz jeszcze tego człowieka. A więc zapraszam do treningu wg. schematu Ricka, który okrasiłem kilkoma swoimi pomysłami, by zinterpretować rozgrzewkę nieco bardziej po swojemu, jednocześnie dając Ci garść inspiracji zza oceanu.

Zanim przejdę do samego treningu rozgrzewkowego warming up (poniżej lekcja filmowa z treningiem), kilka ogólnych zasad, które wg. mnie czynią skuteczną, ale i przyjemną rozgrzewkę - na padzie lub werblu:

1.Trening świadomie zaplanowany, podzielony na etapy - poszczególne części, budujące efektywną rozgrzewkę rąk,

2.Trening zróżnicowany, obfitujący w różne grupy ćwiczeń (koordynacja, timing, dynamika, rytmika, praca na wybranych technikach uderzania, itd.),

3.Pełne skupienie na ćwiczeniach - nie traktujmy rozgrzewki jak mechanicznej i bezdusznej rutyny, mającej zaangażować wyłącznie nasze mięśnie. Bez udziału umysłu (koncentracja) oraz serca (emocje), rozgrzewka nie przygotuje nas właściwie, czyli w pełni do pracy na całym zestawie perkusyjnym, a wykonywane "rytuały" będą miały co najwyżej znamiona rutynowego rzemiosła, a nie sztuki, którą przecież jest muzyka jaką tworzymy (lub współtworzymy jako perkusiści).

4.Cięższe pałki do ćwiczeń rozgrzewkowych (wg. zaleceń niektórych perkusistów, m.in. Ricka Diora).

No dobrze, TUTAJ nagranie filmowe lekcji.

 

A teraz do rzeczy! Polecam zainteresować się tym oto człowiekiem - Rick Dior, wybitny perkusista oraz edukator amerykański! Muzyk równie wyśmienity co i skromny - ten człowiek nie jest medialny jak najbardziej znani pałkerzy widywani w social mediach, nie ma takiej siły przebicia, ani ambicji by "błyszczeć", natomiast to co potrafi naprawdę wywala z butów! Oscylując w muzyce jazzowo-klasycznej osiągnął absolutne mistrzostwo pod względem techniki, muzykalności i szeroko rozumianego profesjonalizmu (to jak czyta nuty, grając z wybitną swobodą zapiera dech w piersiach!)

 

CZĘŚĆ PRAKTYCZNA

1.Grupy uderzeń

No więc ruszajmy z treningiem rozgrzewkowym! Na początek grupy uderzeń z każdej ręki. Gramy czwórki liczone szesnastkowo i ich wielokrotność, raz prawą raz lewą. Ustaw metronom gęsto, najlepiej szesnastkowo, aby każde uderzenie pokrywało się z uderzeniem metronomu (tempo 50 - 60 BPM maksymalnie na początek):

Zaczynamy grać po cztery uderzenia z każdej ręki. Skup się na tym aby każde uderzenie było tak samo głośnie, nie akcentuj żadnego z nich! Graj każdą sekwencję po dwa razy ( RRRR LLLL RRRR LLLL ...), przechodząc do kolejnej (po 8 uderzeń z każdej ręki, później po 12, po 16 i "z powrotem", malejąco, aż do 4 uderzeń z prawej i z lewej. Ćwicz przez co najmniej 5-10 minut, ewentualnie zwiększając nieco tempo, jednak na tyle wolno by kontrolować każde uderzenie, jego brzmienie i precyzję time'ową (i by nie spinać mięśni rąk).

To samo ćwiczenie potraktujmy teraz triolowo - gramy nie po cztery, ale po trzy uderzenia z każdej ręki (podziel sobie metronom - ćwierćnutę - triolowo, czyli na trzy uderzenia). Ta sama zasada zwiększania i zmniejszania ilości triol z każdej ręki:

2.Grupy uderzeń z akcentami

Teraz skupimy się na dynamice, wprowadzając akcenty (graj je dużo głośniej niż dźwięki nieakcentowane, unosząc możliwie wysoko pałkę przed każdym akcentem, a nuty nieakcentowane grając z niewielkiej odległości od pada / werbla).

Zasada podobna co poprzednio, tzn. zaczynami od dwójek z każdej ręki (liczymy tym razem ósemkowo), zwiększając ilość uderzeń do 4, 6, 8 itd. Powtarzaj każdą sekwencję 2 lub 4 razy, przechodząc do kolejnej. Najpierw akcent na nutę główną taktu:

Powtarzaj ćwiczenie minimum 5 min, by przejść do następnej jego wersji.

A teraz akcent na "i", czyli synkopę taktu i ta sama zasada pracy:

3.Paradiddle z akcentami

Skupmy się teraz na paradiddle pojedynczym pierwszym, akcentując go w różnych miejscach, tzn. na 1, 2, 3 i 4 uderzenie.

Dla przypomnienia, schemat paradiddle'a: RLRR LRLL. Gramy szesnastkowo (metronom ustaw tym razem ćwierćnutowo, tempo maksymalnie 80 BPM na początek). Pierwsze cztery taktu akcentujemy na pierwsze uderzenie paradiddla - pierwszą szesnastkę w grupie, kolejne 4 takty na drugą szesnastkę, następnie na trzecią i wreszcie na czwartą:

Ćwiczenie różnej akcentacji w paradiddlu nie tylko rozwija sprawność dynamiczną i sprawność w posługiwaniu się samym paradiddlem, ale pozwala też skupić się na różnych technikach uderzania, a mianowicie:

-akcentując na "raz" używamy techniki Mollera (ruch wyprowadzamy z przedramienia, przenosząc go na nadgarstek oraz pałkę),

-akcentując na drugą szesnastkę pracujemy bardziej nadgarstkiem w dolnej pozycji (down stroke), używając tzw. tap stroke,

-akcentując trzecią szesnastkę grupy (pierwsze uderzenie z dwójki) ćwiczymy akcent "wybijany", tzw. technikę bounce,

-akcentując czwartą szesnastkę używamy bardziej palców (akcent na drugą dwójkę), czyli doskonalimy technikę finger control.

5.Ćwiczenia rytmiczne

Zbudujmy schemat rytmiczny, na bazie którego będziemy pracować (schemat stworzyłem własny, ale pokażę Ci kilka ćwiczeń, jakie buduje Rick, ogrywając akcenty). Dla uproszczenia potraktuj ćwiczenie dwuetapowo:

- pierwszy etap, łatwiejszy - pierwsze cztery takty (rytmy ćwierćnutowo - ósemkowe),

- drugi etap, trudniejszy - kolejne cztery takty (dolna linijka, ćwiczenia rytmiczne szesnastkowe):

Akcenty gramy na różne sposoby:

  • unisono oburącz (do metronomu!)
  • jako flamy (np. prawa wyprzedza lewą, lewa prawą, lub raz prawa raz lewa gra flama)
  • jedna ręka gra akcenty, druga regularne ósemki - później zamiana rąk
  • jedna ręka gra akcenty, druga regularne szesnastki (odpowiednio wolnej), szesnastki akcentowane ósemkowo - na pierwszą i trzecią - itd.

Wreszcie bardziej kreatywne ćwiczenia! Wypełniamy pulsację szesnastkowo, grając oburącz naprzemiennie szesnastkowo (RLRL ...) przez cały takt i akcentując wybrane miejsca, zgodnie z opisaną w nutach rytmiką (czyli np. w takcie pierwszym:

RLRL RLRL RLRL RLRL (akcent - tłustym drukiem)

Podobnie budujemy schemat dwójkowy, grając akcenty zgodnie z rozpisanymi ćwiczeniami rytmicznymi, czyli dla taktu pierwszego:

RRLL RRLL RRLL RRLL

Proponuję każdy taktu ogrywać osobno, ustawiając najpierw właściwą kolejność rąk (zwłaszcza w schemacie dwójkowym będzie trudniej).

Jeśli masz trudność z zagraniem akcentów w odpowiednich miejscach, skorzystaj z pełnej wersji, rozpisanej szesnastkowo, aby ustawić akcenty najpierw jedynkami, a później dwójkami, zgodnie z kolejnością rąk przypadających na dane miejsce szesnastki w takcie:

Ćwiczenia z akcentami mają wiele wariantów i stanowią świetny element rozgrzewki, a przy tym dają wiele frajdy! Zwłaszcza gdy ćwiczenia te przenosimy później na cały zestaw perkusyjny.

Na zakończenie rozgrzewki nie zapomnij o ćwiczeniach rozciągających ręce, paru głębokich oddechach, ćwiczeniach rozciągających ciało, w tym klatkę piersiową, czy w reszcie o właściwym nawodnieniu organizmu!

Zauważ też jedno - co z resztą praktykuje Rick Dior - warto ćwiczyć na stojąco na ile się  da (czyli ćwicząc na padzie lub werblu), bo jest to dużo zdrowsze dla naszego kręgosłupa!

Miłej pracy i poniżej raz jeszcze lekcja filmowa z opisanymi tutaj ćwiczeniami warming up:

 

 

P.O.zdrawiam

 

Czym kierować się przy wyborze instrumentu? Jaką perkusję kupić na początek, a co zwracać uwagę będąc już bardziej świadomym perkusistą? Wielkość bębnów, rodzaj drewna, sposób konstrukcji, grubość korpusów, producent i w końcu cena - wszystko to wpływa na brzmienie perkusji, podobnie jak rodzaj stopu, technologia obróbki, sposób ręcznego młotkowania talerzy. W praktyce okazuje się jednak, że na ostateczne brzmienie i praktyczną przydatność instrumentów wpływa znacznie więcej czynników, a efekt końcowy zależny jest od jeszcze wielu innych składowych. Zapraszam do artykułu oraz materiału filmowego, w którym opowiadam z własnej perspektywy (czyli subiektywnie) o tym czym kierować się w zakupie instrumentów perkusyjnych i czy lepiej kupić perkusję polską (Polmuz), czy "zagraniczną" oraz "dlaczego to pytanie z założenia jest bezsensowne".

O sprzęcie można by rozmawiać w nieskończoność. Nie jestem zwolennikiem takich dyskusji w tym momencie życia, w czasach "bujnej" młodości uwielbiałem dywagować o firmach perkusyjnych, producentach, rodzajach bębnów, czy talerzy... Dlaczego mi to przeszło? Czyżby dojrzałość? Nie no skąd ... facet i dojrzałość? 🙂 Po prostu z czasem przekonałem się, że szkoda czasu na takie dyskusje, bo zawsze cierpi na tym istota rzeczy, czyli sama muzyka, którą odsuwamy na dalszy plan skupiając się nadmiernie na "etykietach" jakimi są producenci, marki, firmy. Dlatego najkrócej jak potrafię postaram się temat sprzętu omówić kompleksowo i odpowiedzieć na kilka kluczowych pytań, by rozwiać niepotrzebne wątpliwości.

Co wpływa na brzmienie bębnów i talerzy?

Po krótce powiedzmy sobie od czego technicznie zależy brzmienie instrumentów, na których gramy. Zacznijmy od bębnów:

1.Rodzaj drewna, z którego wykonany jest korpus (lub metalu, ewentualnie kompozytu, jeśli korpus jest zbudowany z czegoś innego niż drewno lub metal),

2.Grubość korpusu instrumentu, jego głębokość, obecność lub nie dodatkowych obręczy wewnątrz korpusu (reinforced rings itp.),

3.Krawędź korpusu - jej grubość, stopień ścięcia krawędzi,

4.Średnica bębna oraz głębokość korpusu,

5.Precyzja wykonania instrumentu (równy korpus, idealnie wyszlifowane krawędzie, itd.).

Można by na pewno jeszcze dodać kilka czynników, jak obecność impregnatów, lakieru, okleiny, czas leżakowania drewna, itd. Pominę jednak te szczegóły, żeby się w nich nie zakopać.

Co w przypadku talerzy? Będzie to na pewno:

1.Rodzaj stopu, z którego wykonane są talerze,

2.Sposób obróbki (toczone, kute, itd.),

3.Sposób wykończenia (młotkowanie),

4.Średnica, kształt oraz grubość talerza.

I na tym na razie poprzestańmy, ponieważ użytkowo istnieje jeszcze cały szereg zabiegów, które mogą poprawić późniejsze brzmienie instrumentów. O ile w przypadku talerzy, możemy mówić głównie o podtłumieniu ich (podklejeniu np. taśmą pod spodem talerza), o tym bębny dają już dużo więcej możliwości kreowania brzmienia, a są to:

-rozmaite naciągi, których na rynku jest cała masa, w zależności od brzmienia jakiego oczekujemy,

-zastosowanie tłumików perkusyjnych, których też wybór mamy obecnie ogromny,

-rozmaite sposoby strojenia, zmieniające specyfikę brzmieniową instrumentu radykalnie.

No właśnie, sytuacja wydaje się więc "matematycznie asymetryczna", tzn. załóżmy że posiadamy dwa takie same zestawy bębnów (te same wymiary i rodzaj drewna oraz budowa korpusów) dwóch różnych producentów - A oraz B, które potencjalnie pewnie różnią się brzmieniowo, ale szacunkowo na poziomie może 20%. Ale bębny te uzbrajamy w naciągi, które potrafią zmienić brzmienie instrumentu o - załóżmy - 40% (np. naciągi pojedyncze na tomy typu Remo Ambassador vs podwójne Remo Emperor), do tego sposób na strojenia zmienia brzmienie - załóżmy - na poziomie 50% (dajmy na to wysokie strój "jazzowy" tomów vs niski rockowy, z grubym dołem i długim sustainem). Przyjmijmy do tego jeszcze kilka zabiegów tłumiących, które zmieniają sound o kolejne 10% (wycięcie wysokich alikwotów po założeniu obręczy tłumiących na tomy). Co zatem mówi ta amatorska, ale jakże intuicyjna matematyka?

20% (różnica wynikająca z rodzaju "firmy") vs [ 40% (naciągi) + 50% (strojenie) + 10% (tłumienie) ], czyli:

 20% <<<<<< 100%

Wniosek? Zamiast skupiać się (czyt. tracić czas i nerwy) na rodzaju producenta, dużo lepiej zainwestować starania (+ pieniądze w przypadku kupna dobrych naciągów) w dużo istotniejsze czynniki brzmieniowe, które mają wpływ na ostateczny sound instrumentu!

O czym ważnym nie wspomniałem? O naszych rękach, które także mają decydujący wpływ na brzmienie instrumentu! Ale to już etap wieloletni aby brzmienie świadomie rozwijać w sobie, wraz z muzykalnością i niezbędną ku temu techniką (kolejność wymieniona nieprzypadkowa moim zdaniem).

Jakość musi kosztować. Ale czy na pewno?

Jakość vs cena to kolejny stereotyp. Z jednej strony znane jest nam powiedzenie, że "nie stać nas na tanie rzeczy" (bo tanie szybko się zepsuje, lub i tak wymienimy za jakiś czas na trochę droższe, później na jeszcze droższe itd.).

Z drugiej strony sam wielokrotnie przekonałem się, grając na niezliczonej ilości zestawach perkusyjnych, jeżdżąc na targi muzyczne do Frankfurtu (Musik Messe), czy do USA (NAMM SHOW w Anaheim, Los Angeles), że niekiedy nikomu nieznany zestaw perkusji lub talerzy - lub co gorsza, zupełnie budżetowy - potrafi brzmieć lepiej niż topowy "pewniak". Z czego to może wynikać? Chociażby:

-zawsze można trafić na instrument renomowany z najwyższej półki, ale takie który nie brzmi,

-nieznani producenci starają się zdobyć nowy rynek oferując instrumenty o wyjątkowej jakości za nieporównywalnie mniejsze pieniądze,

-dostępne obecnie technologie pozwalają tworzyć instrumenty dużo precyzyjniej wykonane, więc często świetnie brzmiące nawet w dolnej półce cenowej,

-koszty produkcji w pewnych częściach świata są tak niskie, że pozwalają całkowicie przebić konkurencję, itd.

Tak samo wielokrotnie dziwiło mnie obalanie "mitów" związanych z rodzajem jakością drewna. Posłużę się przykładem zestawu PDP New Yorker jaki kiedyś posiadałem. Instrument zrobiony z topoli brzmiał naprawdę rewelacyjnie, wcale nie gorzej o DW Performance klonowego, jaki wówczas równolegle posiadałem.

Tutaj możesz obejrzeć ciekawy test warunków nagrania w studio Monochrom na zestawie PDP New Yorker, jaki sporządziłem kiedyś dla "Magazynu Perkusista":

Czyli jakieś spekulacje na zasadzie "coś powinno brzmieć lepiej, a coś gorzej, bo..." zupełnie potrafią się nie sprawdzić.

Bębny polskie, japońskie, amerykańskie, chińskie, czy jakie?

I w reszcie ostatnia kwestia o której nie sposób wspomnieć to proces ogólnej globalizacji i centralizacji produkcji, której doświadczamy w każdej dziedzinie życia, kupując chociażby amerykańskiego iPhone'a składanego w Chinach. No właśnie, czyli jaki ten iPhone tak naprawdę jest? Powinien utożsamiać się z krajem produkcji, krajem posiadającym licencję, czy tym do którego trafił do sprzedaży? To samo tyczy się instrumentów. Na świecie istnieją ogromne fabryki produkujące podzespoły perkusyjne dla różnych producentów (korpusy, okucia, hardware, talerze), które różnią się jedynie końcową etykietą, pochodząc często z tej samej fabryki.

Dlatego też nie robi już na mnie żadnego wrażenia napis Made In Indonesia lub Made In China, jeśli jakość produktu wydaje się być wysoka, bo na skupiam się na realnej ocenie otrzymanego towaru, zamiast analizowaniu miejsca pochodzenia instrumentu. W myśl zasady, że wszędzie na świecie można coś spieprzyć lub też zrobić na wysokim poziomie.

Raczej przeciwnie, uspokaja mnie fakt, że nabyty instrument wyprodukowała fabryka (w całości lub jego komponenty), która robi to wiele lat i się na tym zna (np. talerze stworzone w Turcji).

Czyli co wziąć pod uwagę kupując instrument?

W tym momencie podchodzę do kwestii instrumentów zupełnie inaczej po ponad 25 latach grania na perkusji.

Wyeliminowałem prawie całkowicie "sentymenty" jako element decyzyjny przy zakupie takiego czy innego sprzętu, natomiast liczą się dla mnie własności użytkowe + "to coś" co przykuje moją uwagę, wzbudzi zaufanie itd.

W przypadku perkusisty, który rozpoczyna swoją przygodę, bardzo często dochodzi element fascynacji daną muzyką, zespołem, perkusyjnym idolem, więc naturalnym jest to że chcemy grać na bębnach i talerzach firmy X lub Y, bo nasz ulubieniec na takich gra. Ja doskonale to rozumiem, doceniam i sam tak miałem. Oczywiście przekonałem się brutalnie, że brzmienie to przede wszystkim ręce i to była bardzo pouczająca szkoła, dająca mi aktywne zajęcia na wiele intensywnych lat szlifowania rzemiosła.

Natomiast podsumowując, uważam że przy wyborze instrumentu warto zwrócić uwagę na kilka faktów i możliwie każdy z nich wziąć pod uwagę i to wszystko, bez zbędnych filozofii i nadmiernie tworzonych ideologii:

1.Finanse - ile mamy realnie pieniędzy  i ile chcemy zainwestować w instrumenty (aby brzmiały możliwie najlepiej, ale nie zadłużać się do trzeciego pokolenia włącznie),

2.Brzmienie - wybieramy taki instrument, który brzmieniowo najbardziej nam się podoba (ilość testów na YouTube praktycznie każdego sprzętu jest dostateczna),

3.Wymiary instrumentów  oraz ich ilość - stosownie do brzmienia jakie chcemy wydobyć, przydatności w rozbudowaniu zestawu lub ograniczenia go do niezbędnego minimum (np. 2 lub 3 tomy zamiast ośmiu) oraz naszej budowy (jeśli nie jesteś wzrostu koszykarza przemyśl dwa razy zanim wybierzesz 24 calową stopę i głębokie tomy, coś o tym wiem:) ),

4.Bezawaryjność (solidnej konstrukcji hardware, solidnie wykonane gniazda bębnów, które się nie rozsypią, itd.),

5.Aspekt wizualn0-estetyczny - perkusja musi się przecież podobać, a najlepiej podobać też dziewczynom, bo jeśli nie będą zerkać na nas to chociaż na nasze bębny...

6.To "coś" - zakończę szczyptą niedosytu i niewiedzy, bo po wielu latach sam dalej nie wiem co sprawia, że dany instrument od razu wpada mi w oko (i ucho) a inny nie...

Na deser kilka testów moich obecnych bębnów Polmuz oraz talerzy Red Cymbals, na których gram (nie płacą mi za reklamę niestety, a mogliby! 🙂 ).

Polmuz Walnut Drumset:

Red Cymbals Traditional Dark:

Polmuz Birch-3 Drumset:

Werbel Polmuz Walnut 14 x 6,5:

Werbel Polmuz Maple 14 x 8:

 

Mocny i precyzyjny werbel jest podstawą dobrego groovu, więc warto pracować nad solidnym, pewnym uderzeniem na "2 i 4" w takcie, rozwiajać umiejętność precyzyjnego grania na werblu, jak też umiejętność grania techniką rimshot, czyli precyzyjnego uderzenia jednocześnie w naciąg jak i w obręcz werbla. Pokażę Ci kilka moich sposobów na to jak pracować nad precyzyjnym uderzaniem w werbel i rozwijać technikę gry na werblu pod kątem umiejętności grania groovu. Zapraszam do lekcji filmowej oraz opisowej.

Jak rozwijać precyzję oraz siłę uderzania w werbel (lub mówiąc nieco ładniej - "grania na werblu") w groovach? Jak wreszcie wydobyć możliwie najlepsze brzmienie werbla?

Opiszę Ci kilka sposób, które sprawdzają mi się od lat i które wypracowałem sobie sam metodą prób i błędów, jak też podpatrzyłem u innych perkusistów, będących światowymi autorytetami.

Technika uderzania

Zdecydowanie polecam Ci dwie istotne kwestie związane z uderzaniem w werbel:

1.Uderzać dokładnie w środek instrumentu,

2.Nie tłumić werbla po uderzeniu, czyli nie zostawiać pałki na naciągu.

Dodatkowym atutem wzmacniającym brzmienie werbla jest graniem tzw. rimshota, czyli w uderzania zarówno w naciąg jak i obręcz werbla (jednocześnie). Sam rimshot też zabrzmi ładniej gdy pałkę po uderzeniu uderwiemy, a więc nie pozostawimy jej na naciągu. Używamy wówczas tzw. siły eksplozywnej (maksymalnie dużej siły skoncentrowanej w minimalnej jednostce czasu) - sposobem na to jest rozluźnienie uderzającej w werbel ręki (nadgarstka) tuż przed samym uderzeniem. Uderzamy wówczas w sposób "miękki", tzw. miękką siłą (pojęcie znane w chińskich sztukach walki), którą to siłę warto rozwijać. Więcej na ten temat w materiale filmowym, poniżej.

Symetria obu rąk

Ćwicząc precyzję gry na werblu winniśmy wypracować powtarzalność uderzenia! Zarówno z jednej ręki (powtarzalne 2 i 4 w groovie, brzmiące za każdym razem tak samo z ręki werblowej), jak i oburącz (obie ręce brzmią tak samo gdy uderzają w werbel).

Uderzenia w werbel możemy - i powinniśmy - ćwiczyć bardzo wnikliwie, konsekwentnie, skupiając się tylko na pojedynczym "strzale" w werbel - w wolnym tempie, z metronomem, tak by werbel trafiał idealnie w klik metronomu (czyli by metronomu nie było słychać gdy trafiamy idealnie w punkt). Ćwiczymy ową symetrię uderzając pojedynczo każdą ręką, jak też budując groove'y, w których uderzamy w werbel zamiennie - raz prawą, raz lewą ręką.

Ćwiczenia dynamiczne

Dynamika wplatana w granie doskonale rozwija technikę i muzykalność, w tym umiejętność panowania nad werblem. Jednym z ulubionych moich ćwiczeń jest wplatanie ghostów pomiędzy akcenty i tym samym granie ręką werblową układów akcent - nieakcenty, np. szesnastkowo:

-werbel na 2 i 4 w takcie + ghost szesnastkę przed 2 i szesnastkę przed 4 (do tego hihat drugą ręką i stopa na 1 i 3 w takcie),

-werbel na 2 i 4 + ghost szesnastkę po 2 i szesnastkę po 4 (resztą tak samo - hihat i stopa),

-werbel na 2 i 4 + ghosty szesnastkę przed i szesnastkę po 2 i 4 (+ hihat i stopa).

Możliwości oczywiście jest dużo więcej, proponuję w każdym razie ćwiczyć te schematy "na sucho" (tylko na werblu, raz jedną, raz drugą ręką) oraz w groovie - zobacz materiał filmowy.

Różne rodzaje rimshota

Rimshot można wydłużać lub skracać, co zmienia brzmienie i siłę uderzenia w werbel. Jeśli podstawowe uderzenie w werbel wydobywamy ze środka (pałka uderza w środek werbla oraz w obręcz jednocześnie) to "wydłużając" rimshot, oddalamy pałkę od siebie, czyli uderzamy w obręcz częścią pałki bliżej jej uchwytu - wówczas werbel zabrzmi jeszcze głośniej i potężniej, natomiast uderzając bliżej "siebie" (czyli bliżej obręczy znajdującej się od naszej strony względem środka) "skracamy" rimshota, czyli powodujemy że zabrzmi ciszej, krócej, werbel zabrzmi wówczas wyżej. W ten sposób możemy zmieniać brzmienie werbla, uzyskując różną jego wysokość.

Ćwiczenia wspomagające pracę nad rimshotem

W materiale filmowym pokazuję też inne sposoby doskonalenia precyzji werbla, jak też pokazuję swoje dwa sposoby na ćwiczenie rimshota "na sucho" tzn. z użyciem pada perkusyjnego oraz werbla wytłumionego. Zachęcam do oglądnięcia i życzę miłej pracy nad werblem w groovie!

P.O.zdrawiam

Paweł Ostrowski

Lekcja filmowa dostępna jest TUTAJ

I jeszcze mały BONUS na koniec - nagranie archiwalne stworzone przed laty dla Magazynu Perkusista, w którym w żartobliwy sposób pokazujemy konkretne informacje odnośnie pracy nad werblem. Życzymy miłego odbioru!

Jak podnosić sobie perkusyjną poprzeczkę i rozwijać "praktyczną skuteczność" w grze na perkusji? Jednym z najbardziej wymagających chrztów bojowych, jakiego postanowiłem się podjąć w ostanim czasie jest praca w teatrze muzycznym. A jeśli już próbować to dlaczego nie na całość? Stąd pomysł by dołączyć do amerykańskiego Showbandu i wtórować artystom, jednocześnie zwiedzając piękne zakątki przeciwległej półkuli drogą morską. Przy tej okazji uczę się niezmiernie dużo, a w tym artykule podzielę się kilkoma radami odnośnie pracy w teatrze muzycznym, dlaczego warto, czego się od nas wymaga, co rozwijamy, itd.

c.d.n.

Rytm jako schemat rytmiczny jest kluczem dla perkusisty, mapą wedle której podążamy muzycznie, gdy gramy na perkusji, współtworząc muzykę, budując sekcję rytmiczną. Ale ćwiczenia rytmiczne to także nieoceniona baza możliwości rozwijających nie tylko wyczucie rytmu i precyzyjne granie, ale także koordynację perkusyjną, technikę gry na całym zestawie, a także groove. Zapraszam do lekcji warsztatowej, w której pokażę i opowiem na filmie jak rozwijać umiejętności kreatywnej pracy z rytmem.

WARSZTATY PERKUSYJNE - Rytmika /zaczynajmy/

(1) Wychodzimy od ćwiczenia rytmicznego (werbel):

Ćwicz na werblu oraz innych instrumentach zestawu, raz jedną ręką, raz drugą, ale także unisono (obie ręce uderzają razem w tym samym czasie):

Kolejna możliwość to ręce pracujące naprzemiennie, wg. kolejności wynikającej z szesnastkowej pracy naprzemiennej rąk:

I jeszcze inaczej - naprzemiennie w sensie "raz prawa raz lewa":

A teraz dwójkowo (dwa razy prawa i dwa razy lewa). Po trzech taktach całość zaczynamy od ręki lewej (dolny zapis kolejności rąk):

I wersja jeszcze bardziej zaawansowana - kolejność rąk zgodna ze schematem paradiddla (RLRR LRLL), trzeci takt "wykańczamy" dwoma uderzeniami naprzemiennymi - RL - aby dopełnić całość:

(2) Budujemy niezależność obu rąk

Ćwiczymy na dwa sposoby: 1. Prawa zapis górny, lewa dolny, 2.Ręce odwrotnie (lewa górny, prawa dolny):

SCHEMAT RYTMICZNY + ĆWIERĆNUTY:

SCHEMAT RYTMICZNY + ÓSEMKI:

SCHEMAT RYTMICZNY + FIGURA ÓSEMKA + DWIE SZESNASTKI:

SCHEMAT RYTMICZNY + FIGURA DWIE SZESNASTKI + ÓSEMKA:

SCHEMAT RYTMICZNY + PEŁNY SCHEMAT SZESNASTKOWY drugą ręką (zalecam hihatową, czyli prawą):

SCHEMAT RYTMICZNY + ÓSEMKI NA "i":

SCHEMAT RYTMICZNY UZUPEŁNIAMY DRUGĄ RĘKĄ DO SIATKI SZESNASTKOWEJ:

KILKA WARIANTÓW ZESTAWOWYCH (rytmikę realizujemy na werblu lewą ręką, dodając hihat prawą oraz stopę):

ĆWICZENIE RYTMICZNE REALIZUJEMY NA CAŁYM ZESTAWIE - przenosimy nuty na wybrane instrumenty:

(3) Schemat rytmiczny osadzamy na pełnym szesnastkowym schemacie werblowym (zapis dwóch pierwszych taktów):

WARIANT NAPRZEMIENNY:

WARIANT DWÓJKOWY:

WARIANT PARADIDDLOWY:

PEŁNY SCHEMAT SZESNASTKOWY + SCHEMAT RYTMICZNY BAZOWY (gramy zamiennie, po dwa takty):

(4) Budujemy GROOVE na bazie schematu werblowego:

RYTMIKA BUDUJE PARTIĘ STOPY + hihat + werbel na 2 i 4:

ODPUSZCZAMY STOPĘ NA 2 i 4, w miejscu gdzie gramy werbel:

DODAJEMY WERBEL także na 1 i 3 taktu:

ODPUSZCZAMY STOPĘ NA 1 i 3:

BUDUJEMY GROOVE grając na zmianę stopę i werbel:

WYBRANE CZĘŚCI RYTMU przekształcamy w stopę, a inne w werbel (jedna z możliwych kombinacji, wypróbuj własne!):

Ćwiczenia można jeszcze dalej rozwijać, do czego zachęcam, jednak już na tym poziomie jest co ćwiczyć, jak widzisz, do czego tym bardziej zachęcam! 🙂

Materiał nutowy PDF do tej lekcji warsztatowej znajdziesz poniżej:

 

Czy granie na perkusji jest zdrowe? Od tego pytania warto zacząć, myśląc jakkolwiek o przygodzie z tym instrumentem. Czy tak fizyczny instrument jakim jest perkusja nie wyrządzi nam krzywdy, zanim jeszcze zaczniemy grać profesjonalnie? A co z dziećmi, których zdrowie i ciało dopiero kształtuje się z wiekiem?

To bardzo ważne pytania, na które nie warto odpowiadać pochopnie - pamiętajmy o tym, że każdy kij ma dwa końce i to od nas zależy w dużej mierze, czy efekt będzie korzystny, a my nie ucierpimy podejmując się nowej aktywności ruchowej. Mówiąc krótko i dosadnie: perkusja może być doskonałym narzędziem do kształtowania nie tylko naszej muzykalności, ale też charakteru i rozwijania sprawności fizycznej, jednak tak samo jak w przypadku ćwiczeń na siłowni lub innych dyscyplin sportowych - trzeba wiedzieć co i jak robić by sobie pomóc a nie zaszkodzić.

 

Jak siedzieć za perkusją by nic nie bolało

Zacznijmy od podstawy zagadnienia jaką jest właściwa pozycja siedząca ze zestawem.

Mam własną teorię na temat siedzenia, popartą dość świadomą praktyką: aby siedzieć właściwie, najpierw należy nauczyć się właściwie stać. Czym nazywam poprawnym staniem? To świadome kształtowanie sylwetki oparte na

- równomiernym osadzeniu naszych stóp na ziemi (wg. medycyny chińskiej istnieje 13 punktów na stopie, które powinnny przylegać do podłoża na którym stoimy),

-odpowiednio "prostym" kręgosłupie (tzn. uwzględniającym jego naturalne wygięcie) - staramy się wyciągnąć kręgosłup i głowę maksymalnie ku górze, opuszczając jednocześnie maksymalnie barki,

-właściwym osadzeniu na nogach (stoimy na nogach lekko ugiętych, zwykle ostawionych na szerokość barków),

-zachowujemy oś symetrii, nie przechylając ciała w żadną stronę.

Doskonałą pozycją modelującą nasze ciało podczas "aktywnego" stania (podczas którego możemy ćwiczyć nawet mięśnie brzucha, oddychając świadomie przeponą) jest tzw. pozycja "trzymania dzbana" wywodząca się z tradycyjnej medycyny chińskiej (opowiadam o tym w materiale filmowym zawartym w tym artykule).

Pozycja stojąca jest o tyle ważna, że daje podstawę do właściwego siedzenia, modelując układ ciała, dużo mniej obciąża kręgosłup niż pozycja siedząca, dlatego też zalecam możliwie jak najwięcej ćwiczyć granie na perkusji (na werblu oraz padzie) w pozycji stojącej właśnie.

Przejdźmy teraz jednak do pozycji siedzącej za instrumentem, jakim jest perkusja.

Niezwykle ważnym elementem zestawu (nieraz uważanym za najważniejszym) jest krzesełko. Ważne by było stabilne, wygodne i miało możliwość regulacji wysokości siedzenia.

Wysokość samego krzesełka jest sprawą indywidualną, jednak moim zdaniem idealna wysokość siedzenia to taka, gdy siedząc nasze nogi zgięte są pod kątem odrobinę większym niż 90 stopni. Wówczas sylwetka nie jest pochylona do przodu (gdy siedzimy za wysoko), co nie obciąża zanadto kręgosłupa, ani plecy nie są dociążone nadmiernie gdy siedzimy zbyt nisko.

Istotne jest też same usytuowanie pośladków na siedzisku krzesełka do perkusji, tzn. nie polecam siedzieć zbyt głęboko, bo wówczas blokujemy mobilność naszych ud, gdy ich część spoczywa na siedzisku. Raczej dobrze jest usytuować się tak aby posadzić na krzesełku wyłącznie pośladki, a więc zostawić odrobinę miejsca z drugiej strony siedzenia (w zależności też oczywiście od wielkości naszych "czterech liter").

Właściwe ustawienie zestawu

Sposób siedzenia zależy oczywiście od budowy zestawu perkusyjnego, przy którym siedzimy. Warto jednak podejść do tego od podstaw, czyli zacząć od wygodnej pozycji siedzącej na krzesełku, by dopiero dostawić etapami zestaw perkusyjny, a mianowicie:

-siedząc wygodnie, najpierw ustawiamy między nogami werbel (w odpowiedniej odległości od siebie, na odpowiedniej wysokości),

-dostawiamy stopę oraz hihat, wzdłuż linii naszych nóg, tzn. tak by stopa i hihat znajdowały się pod kątem odpowiadającym anatomicznie rozstawieniem nóg (były przedłużeniem nóg biegnącym w tej samej linii),

-do werbla oraz mechanizmów nożnych dostawiamy tomy, talerze, resztę zestawu, tworząc komfortowe ustawienie instrumentów perkusyjnych.

Właściwa pozycja rąk i nóg

Często zapominamy o tym by praca rąk i nóg przebiegała w sposób nieinwazyjny pod względem naszej budowy ciała i naturalnej fizjonomii ruchu, tzn. ręka uderzająca w werbel, talerz, tom, itp. nie powinna wykonywać nienaturalnego ruchu, który powodował będzie jakiś dyskomfort (np. nienaturalne wygięcie nadgarstka w którąś stronę). Pamiętajmy o tym zwłaszcza ustawiając instrumenty, na których gramy "dużo i często" (takie jak werbel, hihat, ride), gdyż niekiedy nieświadomie można nabawić się kontuzji, ze względu choćby na samo niefortunne ustawienie instrumentów (np. kiedyś czułem ból w barku ręki grającej dużo na talerzu ride, po czym okazało się - po czasie - że wystarczyło przesunąć lekko talerz ride w stronę bębna basowego, gdyż był zanadto odchylony na zewnątrz zestawu i musiałem nadmiernie odginać rękę na zewnątrz grając na ridzie).

Symetria w grze na perkusji

Symetria jest właściwością "natury" odzwierciedlającą najbardziej dobitnie szerokopojęte zdrowie, stan naturalnej równowagi i harmonii. Dawno też już naukowcy odkryli wpływ symetrii na nasze poczucie odbioru rzeczywistości pod względem estetyki. Symetryczne, znaczy ładniejsze: proporcje ciała, twarze (im bardziej symetryczna twarz twarz, tym bardziej atrakcyjna), itd. Dla nas jednak ważniejszy jest aspekt zdrowotny, który zapewnia symetryczna pozycja za zestawem perkusyjnym, symetryczna praca obu rąk (właściwa technika zapewniająca właściwą motorykę), zwłaszcza gry używamy tzw. match grip, czyli trzymamy w obu rękach pałki w ten sam sposób (w przeciwieństwie do tzw. traditional grip, czyli trzymania pałki przez słabszą rękę tzw. chwytem tradycyjnym lub "jazzowym").

Ciało przechylone za zestawem perkusyjnym w którąś stronę narażone jest na wieloletnie kontuzje i urazy, dlatego kontroluj swoją sylwetkę, używając lustra gdy ćwiczysz, nagrywaj się (gdy ćwiczysz lub występujesz, grając koncerty), kontroluj swoją symetrię, a twoje ciało podziękuje ci za to!

Ćwiczenia rozciągające dłonie z użyciem pałek rób możliwie często, zwłaszcza gdy ćwiczysz na perkusji.

Oddychanie podczas gry na perkusji

"To tak oczywiste jak oddychanie" mówimy niekiedy... Jednak bardzo często oddychamy nie tak jak powinniśmy (w sposób płytki, niepełny, nie angażując dolnych partii ciała, takich jak przepona).

Właściwe i efektywne oddychanie podczas gry na perkusji to temat często pomijany, a tak jak w dziedzinie sportów wytrzymałościowo - siłowych, ma kolosalne znaczenie w kontekście naszej wydolności fizycznej, odpowiedniego rozluźnienia, właściwego dotlenienia mózgu i całego ciała, a w rezultacie energii jaką emanujemy grając i tego czy granie na perkusji dodaje nam powera, czy też wysysa z nas energię (o tym za chwilę).

Jak oddychać w możliwie najlepszy sposób podczas grania na perkusji? Warto swój oddech doskonalić, poznając szczegóły techniczne głębokiego oddechu przeponowego (tzw. dolno-żebrowego), śledząc uważnie swoje ciało, uczyć się czerpać oddech z najgłębszych (i najniższych) obszarów własnego ciała.

Więcej opowiadam o tym w materiale filmowym (tzw. oddech 360 stopni, ćwiczenia oddechowe), natomiast zwróć uwagę na to czy nie wstrzymujesz powietrza grając na perkusji! Oddech można też skoordynować z tempem, w którym grasz. Odpowiednio czyniony wydech może np. wzmocnić uderzenie w werbel na 2 i 4 w groovie - uderzając w werbel rób intensywne wydechy, wdychając z kolej powietrze grając stopę na 1 i 3. Nigdy nie próbowałeś w ten sposób? Przetestuj, poczuj różnice!

Wydech może wreszcie zwiększyć rozluźnienie naszych mięśni podczas grania na perkusji. Jeśli odczuwasz spięcie rąk grając na werblu lub zestawie, zaciśnij mocno mięśnie brzucha, biorąc wcześniej głęboki wdech powietrza i powoli wydychaj je, mając cały czas zaciśnięty brzuch - trudno wtedy spinać mięśnie, gdy brzuch jest mocno napięty i robisz wydech, więc to ćwiczenie uczy większego rozluźnienia rąk podczas grania.

Możesz np. wykonywać serie ćwiczeń na werblu, w których będziesz wydychał powietrze grając i robiąc pauzę nabierał kolejną dawkę powietrza, np. ćwicząc na wydechu tzw. stroke roll:

RRLLR (pauza, wdech)

(na wydechu) LLRRL (pauza, wdech),

itp.

Ćwiczenia fizyczne dla perkusisty (profilaktyka)

Absolutnie warto myśleć o profilaktyce, a więc doświadczać regularnie innych aktywności fizycznych, które wzmacniają nasz organizm, budują sprawność ruchową, wytrzymałość, poprawiają kondycję.

Więcej opowiadam o tym w materiale filmowym.

Bardzo istotne w pracy perkusisty są wszelkie ćwiczenia rozciągające, oraz otwierające klatkę piersiową i wszystkie te grupy mięśni, które są napięte, ściągnięte, "zamknięte" podczas gry na perkusji.

W przerwach otwieraj klatkę i pozwalaj mięśniom dobrze się rozciągnąć i rozluźnić.

Mówiąc krótko, zachęcam Cię do uprawiania różnych dyscyplin sportowych. Z jednej strony trening siłowy zapewni większą siłę i sprawność mięśni, z drugiej strony trening wytrzymałościowy zbuduje kondycje, poprawi dotlenienie i ukrwienie ciała. Zachęcam do szczególnego zatroszczenia się o mięśnie głębokie (tzw. "szkieletowe"), czyli te mięśnie których nie widać z zewnątrz, lub widać nieznacznie, ale jednak mają kluczowe znaczenie dla naszego zdrowia i rzeczywistej sprawności (podtrzymują organy wewnętrzne, odciążają kręgosłup, zapewniają dobrą stabilizację i mobilność kończyn).

Generalnie polecam więc wszelkie ćwiczenia angażujące nasz "core" (brzuch i jego okolice), ćwiczenia kalisteniczne (wykonywane z obciążeniem własnego ciała), stretching, ćwiczenia angażujące mocno mięśnie brzucha, a także zapewniające większą mobilność stawów.

Doskonałym lekiem na perkusyjną (i nie tylko) długowieczność są wszelkiego typu formy ruchowe, wywodzące się z tradycyjnej medycyny chińskiej, które bardzo polecam, takie jak QiGong, TaiChi, Wushu (więcej o tym opowiadam w materiale filmowym zawartym powyżej).

Zdrowe noszenie i dźwiganie sprzętu perkusyjnego

Kolejny bardzo istotny aspekt zdrowotny, który z jednej strony może totalnie zniechęcić do pracy perkusisty, odbierając zdrowie i powodując poważne problemy z kręgosłupem, ale z drugiej strony może być zupełnie bezpiecznym elementem życia perkusyjnego, który niekiedy wręcz buduje naszą sprawność, angażując odpowiednie mięśnie i wzmacniając je.

Jak dźwigać sprzęt w sposób bezpieczny? Pokazuję to w materiale filmowy (powyżej), jednak mówiąc ogólnie, zawsze pamiętaj o kilku istotnych rzeczach:

-schylasz się po ciężar (bęben, talerze, torba z hardwarem) z lekko ugiętymi nogami i maksymalnie prostym kręgosłupem!

-schylając się i chwytając "ciężar" robisz głęboki wdech powietrza,

-spinasz maksymalnie mięśnie brzucha i podnosisz ciężar, wydychając powietrze.

Gdy ciężki instrument musisz nieść przez dłuższy czas, zwracaj uwagę by brzuch był maksymalnie spięty, kolana lekko ugięte, a oddech maksymalnie przeponowy.

Doskonałym ćwiczeniem fizycznym jest tzw. "martwy ciąg" (pokazuję go na filmie), który uczy pracy z ciężarami, budując i wzmacniają odpowiednie mięśnie (brzucha, grzbietu, pośladków).

Kiedy twoja technika dźwigania sprzętu jest właściwa, możesz wręcz wzmacniać swój organizm i trenować mięśnie, nosząc swój sprzęt perkusyjny!

Jak mieć więcej energii podczas grania na perkusji

Na to pytanie zdecydowanie warto szukać odpowiedzi, ale czy granie na perkusji może dawać więcej energii niż jej zabierać? Oczywiście, że TAK!

Wszystko to kwestia dwóch aspektów: 1.naszego nastawienia (psychika), 2.odpowiednich technik (ciało).

Więcej opowiadam o tym także w filmie, jednak mówiąc krótko, dbajmy o to aby grając:

1.Czerpać maksymalną radość z tego co robimy - ciągła "nakrętka" na granie powoduje, że mamy więcej powera, nakręcamy się, więc i nasze ciało doenergetyzowuje się stale napływającymi endorfinami (tu już nieodzowny jest trening mentalny i umiejętność podkręcania swoich pozytywnych emocji - kiedyś powiem więcej na ten temat, bo mam swoje sposoby i na to :)).

2.Aktywnie korzystać z dobrodziejstwa oddechu, który - jak już wiemy - potrafi dawać nam potężne dawki energii, gdy czyniony jest w sposób głęboki, z samego brzucha i dodatkowo sprzężony z graniem (np. mocny wydech przy ciosach w werbel na 2 i 4).

Medycyna chińska mówi jeszcze o tzw. uszczelnianiu energetycznym naszego ciała, co czynimy m.in. przez zaciskanie mięśni dolnych partii naszego ciała (m.in. mięśni odpowiedzialnych za powstrzymywanie się od załatwienia, gdy chce nam się siusiu). Temat jest dużo szerszy, więc też polecam zgłębiać tę wiedzę (poczytaj np. o tzw. treningu "Iron Shirt", stosowanym od tysięcy lat przez Azjatów do wzmacniania swojego ciała).

Jeśli masz swoje własne sposoby lub przemyślenia na temat wzmacniania swojej kondycji fizycznej (i psychicznej) w grze na perkusji, podziel się swoją wiedzą koniecznie!

P.O.zdrawiam Cię serdecznie i życzę totalnego zdrowia oraz perkusyjnego wigoru!

 

Kilka ćwiczeń na początek przygody z kwintolami (na werblu oraz zestawie perkusyjnym).

Kwintola to nic innego jak podział nuty głównej taktu na 5 równych części. "Piątki" to coraz bardziej popularny system tzw. nowoczesnego grania. Nie tak naturalny i intuicyjny jak pulsacja szesnastkowa, triolowa, czy shuffle, ale bujająca w jeszcze inny sposób, dająca ciekawą alternatywę dla tradycyjnie rozumianego pulsu, a zarazem rozwijająca timing, kreatywna i wymagająca dużej precyzji. Czy warto ćwiczyć tak "egzotyczne" przebiegi rytmiczne? Odpowiadając pytaniem na pytanie: a czemu by nie? 🙂

Ilustracja filmowa lekcji

Po co ćwiczyć kwintole?

W świecie perkusji, podobnie jak w codziennym życiu, warto kroczyć dwutorowo, tzn. wracać do podstaw i szlifować umiejętności elementarne, udoskonalając je do granic możliwości oraz - przekraczać owe granice, ucząc się nowych rzeczy, których nie potrafimy (wychodząc poza strefę komfortu), a do takich nowości można zaliczyć kwintole, jeśli nigdy wcześniej nie mieliśmy okazji na nich pracować. 

Piątkowy podział czasu to już “matematyka wyższa” i oczywiście zupełnie “niekomercyjny” rodzaj pulsu, ale grając swoje autorskie dźwięki zawsze możemy przemycić tak szalone wartości rytmiczne jak kwintole. Z drugiej też strony umiejętność podziału nuty głównej na kolejną, nową dla nas ilość części (w tym wypadku 5) buduje jeszcze precyzyjniej nasz timing.

Jak ćwiczyć kwintole?

Skoro (być może) przekonałem co niektórych, że warto, przyszedł czas na fundamentalne pytanie: “od czego zacząć?”

Tradycyjnie warto zacząć od werbla, by ustawić dobrze ręce, które poprowadzą we właściwy sposób w piątkowej pulsacji. Warto jednak mieć świadomość, że tego typu ćwiczenia muszą “dojrzeć” w naszych rękach, głowie, sercu… czyli traktujmy je jako wyzwanie długoterminowe - świetna przygoda na start, ale zarazem zbiór ćwiczeń na długie lata.

W tym spotkaniu pokażę kilka elementarnych (co nie znaczy, że łatwych) ćwiczeń werblowych, z rozwinięciem na zestaw perkusyjny, które to pomogą w oswojeniu pulsacji piątkowej.

Pamiętajmy, że piątka może okazać się dość uciążliwa… Ale do wszystkiego w życiu można się ponoć przyzwyczaić. 😉

Pamiętajmy, że piątka może okazać się dość uciążliwa… Ale do wszystkiego w życiu można się ponoć przyzwyczaić. 😉

  1. Wychodzimy od pulsu już nam znanego, czyli “kalibrujemy” timing, grając na przemiennie szesnastki (po 4 uderzenia na nutę główną) oraz triole szesnastkowe (po 6 uderzeń), np. po jednym takcie, by w końcu zagrać coś ”pomiędzy”, czyli piątki:

Od razu wersja zestawowa, czyli przenosimy rączki na hihat, dodając stopę i przenosząc rękę z hihatu na werbel akcentowany w groovie:

 

  1. Wychodzimy od ćwierćnut, zagęszczając je co takt do kwintoli (wersja werblowa oraz zestawowo-groove’owa):

Zauważ, że praca rąk ułatwia osadzenie piątkowe, ponieważ rozpoczynamy każdą grupę kwintol raz od prawej, raz od lewej ręki (dlatego warto akcentować na początku grupy, bo akcent daje wyraźny sygnał która ręka rozpoczyna kolejną grupę).

  1. A teraz ćwiczenie, w którym akcentujemy tylko jedną rękę, najpierw prawą, później lewą (wersja werblowa oraz zestawowa, w której akcent gramy za pomocą stopy, dodatkowo przenosząc rękę werblową z hihatu na werbel na 2 i 4 w takcie):
  1. W dalszym etapie gramy tylko składniki akcentowane kwintoli, jedną i drugą ręką (to samo możemy zrobić na zestawie, usuwając hihaty nie akcentowane za pomocą stopy zapisane w poprzednim ćwiczeniu zestawowym):

 

  1. A teraz połączenie pełnej kwintoli szesnastkowej z kwintolą graną na co drugie uderzenie grupy (otrzymujemy tym samym kwintolę ósemkową, trwającą pół taktu):

 

Anika Niles doskonale radzi sobie z kwintolami i wydaje się, że uwielbia wplatać je w groove.

 

Mam nadzieję, że zanspirowałem Cię do ćwiczenia piątek. Jeśli nie pokochasz ich od razu, daj sobie czas, bo niekiedy miłość bywa trudna i nie zawsze przychodzi od razu, “od pierwszego wejrzenia” 🙂 Z drugiej strony, pamiętajmy - im coś przychodzi szybciej, tym szybciej odchodzi, więc być może dłużej będziesz się rozsmakowywać w piątkach, ale dzięki temu kto wie, czy nie pozostaną z Tobą na dłużej…

Granie z drumlessami to nasz cel, gdy nie da się z muzykami, ale dochodzić do celu warto inaczej...

Tym razem słów kilka na temat grania do drumlessów, czy backing tracków (jak zwał tak zwał), krótko mówiąc - do ścieżek muzycznych pozbawionych ścieżki perkusyjnej.

Jest to świetny sposób na to by poczuć się częścią utworu, kompozycji, zespołu, by ćwiczyć w ten sposób integralność z utworem, budować pewność perkusyjną, "sklejalność" z pozostałymi instrumentami, czy wreszcie - by móc zaprezentować swój talent w formie nagrania filmowego, na którym gramy taki czy inny utwór, czyli gramy do drumlessa właśnie, by nic nie "przeszkadzało" w tle.

No ale istnieje jedno "ale", które warto wziąć pod uwagę. Pół biedy jeśli posiadamy drumlessa z clikiem, często jednak jest to wersja bez metronomu i wówczas nie jesteśmy w stanie obiektywnie ocenić czy gramy dokładnie w punkt siatki time'owej, czy nasz werbel precyzyjnie uderza na 2 i 4, tak samo stopa, czy nie przyspieszamy, bądź (co rzadsze, ale także się zdarza) - nie opóźniamy grając przejścia.

Granie do pełnej wersji utworu pozwala odwzorować naturalny feeling perkusisty grającego w tle - nawet gdy coś tam "wyjdzie na wierzch" z drugiego planu.

Pod tym względem bezpieczniej jest grać z oryginalną partią bębnów w podkładzie. Oczywiście mogą się one wydawać irytujące, możemy czuć że nas uwierają, przeszkadzają, ale do celów szkoleniowych uważam, że warto ćwiczyć z piosenkami w całości, także ze ścieżką bębnów oryginalnych.

Wówczas, jeśli gramy precyzyjnie (zgodnie z timingiem ścieżki perkusyjnej zawartej w oryginale), nasze instrumenty powinny skutecznie przykrywać oryginalną partię perkusji, a jeśli coś wychodzi na wierzch to znak, że się mijamy, opóźniamy bądź zwalniamy, lub też - po prostu gramy co innego niż jest w oryginale (gdy np. gramy przejście na tomach a w podkładzie wyraźnie słychać przebijające się blachy).

Dlatego uważam, że warto grać z oryginalną ścieżką perkusyjną gdy:

1.Uczymy się oryginalnej partii utworu i chcemy ją odtworzyć jak najbardziej dokładnie,

2.Chcemy mieć pewność, że gramy w punkt, co kontrolujemy słuchowo (czy to co gramy nie mija się z perkusją w tle).

3.Timing perkusisty - to jeszcze jedna istotna kwestia, moim zdaniem najważniejsza...

Każdy drummer ma swój timing, zależnie od gatunku muzycznego i swojego wypracowanego stylu gry, po prostu buja groovem na swój sposób. Niekiedy będzie to granie bardziej do przodu (np. Steward Copeland z "The Police"), kiedy indziej będzie to granie z wyraźnym tyłem (np. osadzony bardziej do tyłu werbel u Denisa Chambersa), ilu perkusistów i gatunków, tyle rodzajów timingu (granie sekwencerowe, dokładnie w punkt vs human feeling), więc granie z trackiem bębnów w tle nie tylko uczy nas grania w punkt, bardziej równego, ale pozwala też wypracować to time'owe dostosowanie się do danego perkusisty, "doklejenie się" do groovu, który niekiedy będzie bardziej ciągnął w przód (o ułamki sekund, ale w sposób wyczuwalny), niekiedy w tył, jednak ta umiejętność błyskawicznego wpasowania się w muzyczny "oddech" drugiej osoby to kluczowa zaleta muzyka, który potrafi błyskawicznie wpasować się w materię muzyczną, którą wykonuje.

Oczywiście nie ma nic złego także w graniu do drumlessów, uważam że wręcz powinniśmy absolutnie umieć grać bez oryginalnej ścieżki. Zwłaszcza gdy chcemy coś nagrać w formie właśnie filmowo-pokazowej, drumless sprawdzi się lepiej. Natomiast jestem zdecydowanym zwolennikiem tego, by ćwiczyć pełnych wersji, a jak już ogramy utwór to posiłkować się drumlessem.

Na koniec obiecany bonus. Nie wiem czy znasz aplikację MOISES. W tym momencie pozwala ona w wersji darmowej wgrać do kilku utworów (importujesz utwór do aplikacji w formacie mp3) i przerobić na drumlessa.

Sztuczna inteligencja zrobi Ci drumlessa w mig...

W ciągu kilku minut aplikacja ze zdumiewającą precyzją i jakością - jak na swoją darmową wersję - rozkłada utwór na poszczególne ścieżki instrumentów, wyodrębniając partię wokalu, basu, instrumentów harmonicznych oraz perkusji.

Dzięki temu możemy zmieniać głośność poszczególnych instrumentów, bądź też całkowicie je wyciszyć (bębny do drumlessa), a następnie wyeksportować utwór z ustawionymi proporcjami do formatu mp3 lub M4A (mix sumaryczny, jak też osobne tracki!).

Aplikacja jest banalnie prosta i niewyobrażalnie skuteczna, więc jak widzisz zrobić drumlessa "na kolanie" z utworu oryginalnego to kwestia kilku minut dosłownie (z dowolnego utworu, bo przerobić wersję z YouTube do mp3 za pomocą darmowych konwerterów, jeśli nie posiadamy pliku dźwiękowego lepszej jakości w mp3 utworu, to też żaden problem).

Edycja ścieżek jest banalnie prosta

Aplikację znajdziesz zarówno w wersji na Androida, jak i iPhone (być może też w wersji na komputer, nie próbowałem):

https://moises.ai/pl/

Jak widać więc, sztuczna inteligencja bardzo mocno wkracza w nasz muzyczny świat, pozwalając w błyskawicznym tempie przygotować tak użyteczne zasoby jak dowolny drumless.

Polecam jednak stare, "analogowe" ścieżki dochodzenia do "inteligentnych" rozwiązań, czyli trening z pełną wersją utworu.

Perkusista wszechczasów, który zmienił oblicze światowej perkusji.

Nadludzko sprawny technicznie, nieprawdopodobnie muzykalny i charyzmatyczny band leader, geniusz perkusji i jedyny w swoim rodzaju muzyk - perkusista. Niezależnie od tego jaki gatunek muzyczny jest nam bliski, Buddy to bezwzględna ikona perkusyjnego high-endu, legenda niedościgniona i dla wielu wzór naśladownictwa. Ale czy słusznie? Szanując niewątpliwy geniusz i dorobek tego bohatera, ośmielam się zadać głośne pytanie: "Czy świat potrzebuje dziś kolejnych Buddy Richów?" A może naśladowanie tej perkusyjnej ikony jest drogą do nikąd? A co z filmem "Whiplash"? Obowiązkowym "must see" każdego muzyka, uważam, jednak budującym pewien dystans i dysproporcję, którą warto świadomie zauważyć.

Lepiej błyszczeć światłem własnym, czy "odbitym" od muzyków współtworzących z nami muzykę w zespole?

Do rozpoczęcia tego wątku skłoniła mnie nie tyle refleksja własna na temat Buddego, którego mentalnie bardzo szanuję, choć emocjonalnie nigdy nie skradł mego serca, co wskazówki kolegów muzyków, bardziej doświadczonych ode mnie w muzycznym boju "starych wyjadaczy", którzy wielokrotnie powtarzają opinię, że hit kinowy "Whiplash" bardziej krzywdzi młodych perkusistów niż im pomaga. Dlaczego? Bo produkuje perkusyjnych solistów, nieustannie spragnionych bycia w centrum uwagi, egocentrycznie zaparzonych w swoje "ja", którym w zasadzie niewiele więcej do szczęścia potrzeba poza bębnami, przygrywającym im muzykom (ewentualnie, bo w zastępstwie żywych muzyków może być przecież ścieżka dźwiękowa puszczona z odtwarzacza), no i oczywiście ... tłumy rozgrzanych do czerwoności widzów, bijących żarliwe brawa przy każdej solówce, które oddziela od siebie monotonnie grany groove... No dobrze rozpocząłem dosadnie, wyraźnie artykułując wszelkie wątpliwości wobec filmu "whiplash", który dla mnie osobiście jest genialnym narzędziem motywacyjnym (nie muzycznym!), ale każdy ma prawo posiadać własne zdanie.

1.Kontekst historyczny

Pamiętajmy, że rola perkusji i tym samym perkusistów zmienia się niekiedy drastycznie na przełomie kilku lat, a co dopiero lat kilkudziesięciu. Złote lata siedemdziesiąte lub osiemdziesiąte ubiegłego stulecia , w których to jazz oraz perkusja stanowiły muzykę komercyjną, przeminęły dawno z wiatrem, skutkiem czego dzisiejsza funkcja perkusji jako takiej sprowadza się głównie do trzymania podstawy rytmicznej, solidnego akompaniamentu, dawania napędu, ale i kolorytu. Czasy zmieniają się coraz bardziej na niekorzyść perkusistów pragnących dominować. Mniej, rzadziej, więcej w produkcji i loopach niż w organicznym graniu żywego instrumentu - to realia wielu współczesnych gatunków muzycznych, czy nam się to podoba czy też nie, dlatego też dominacja na zasadzie perkusista - solista nie jest dobrym punktem wyjścia do budowania kariery, bo potencjalnych odbiorców może być stosunkowo niewielu, wąska specjalizacja perkusyjnego dominatora wydaje się być pożywką co najwyżej dla kolegów muzyków, a i tutaj można się mocno rozczarować, jako że muzycy perkusiści bywają zazdrośni gdy pojawia się "konkurent" władający o wiele lepszą techniką. Z kolej muzycy nie perkusiści bardzo często wolą tego perkusistę, który lepiej "skleja się" z zespołem (buduje solidny groove i co ważne - słucha całego zespołu - niż tego któremu oni są potrzebni do tego by mógł zabłyszczeć, grając swoje sola do "podkładu" granego przez muzyków.

Któż z nas muzyków pozostał niewzruszonym podczas tak mocnego filmu jak "Whiplash"?

2.Budowanie relacji

No i wreszcie wątek bardziej uniwersalny, wydawałoby się ponadczasowy, choć w trudnych czasach szczególnie deficytowy - relacje międzyludzkie, które tworzymy także w zespole, wzajemna komunikacja na scenie, emocje, które wyłapujemy, odzwierciedlamy, dając coś od siebie, tworząc zupełnie nową jakość wzajemnego bycia razem podczas grania, tu i teraz...

I tutaj przychodzi mi na myśl bardzo obrazowe pytanie, które myślę, że wyraziście puentuje moje przemyślenia na temat roli perkusyjnych solistów (żeby nie było, solo nie jest przecież niczym złym, aczkolwiek to właśnie groove scala z sobą muzyków, a także odbiorców, masowo bujających się w rytm muzyki):

"Lepiej mieć rację, czy relację?"

Jeśli masz własne zdanie lub przemyślenia, podzieli się opinią. Bardzo chętnie wysłucham także tych zupełnie przeciwstawnych.

Dlaczego aż trzy podręczniki do gry nauki gry na perkusji i skąd pomysły na zrobienie szkoły książkowej?

"Na perkusji z nut? Kto to widział?" Jak to niekiedy słyszałem od (głównie) ludzi starszej daty... 🙂

No dobrze, a teraz poważnie, zadajmy bardziej rozsądne pytanie: co w miarę zdrowego psychicznie, w miarę aktywnego życiowo - czyt. nie cierpiącego na nudę - i w miarę młodego człowieka skłania do tego, by poświęcić spory kawał życia i energii życiowej na stworzenie trzech obszernych merytorycznie i bogatych w treści (w tym sporej objętości dodatki multimedialne) szkoły na perkusję w formie podręcznika.

Zwykle gdy nie wiadomo o co chodzi to chodzi wiadomo o co ($), więc chciałbym szybko rozwiać ten mit, a wszystkim szukającym sposobu na szybki i łatwy zarobek zdecydowanie odradzić działań wydawniczych. Natomiast chętnie podzielę się z Wami moją strategią myślenia w kontekście rozwoju perkusyjnego i w paru zdaniach opiszę mój pomysł na naukę gry na perkusji, wyjaśniając skąd ta mnogość pozycji.

Wszyscy dążymy w życiu do upraszczania tego co tylko można i da się uprościć. Szybciej, łatwiej, bardziej skutecznie... Nie oszukujmy się, że czas jest obecnie najcenniejszą walutą, a efektywność pozwala ten czas skutecznie oszczędzać (by móc go trwonić na przyjemne "banialuki", które dają nam w życiu wiele frajdy, nie oszukujmy się że tak nie jest skoro jest 🙂 ).

I z takiego założenia wychodzę tworząc swoje "technologie" perkusyjnego rozwoju, przepisy na tę czy inną dziedzinę zbudowania swych "perkusyjnych mięśni". Z tego powodu kombinuję sobie tak, aby jak najbardziej móc się wyspecjalizować w takiej czy innej gałęzi perkusyjnego rzemiosła, co przysporzy nam maksymalnej skuteczności.

Konsekwentnie staram się czerpać ze świata nauki, sportu i tych wszystkich innych dziedzin życia, które dają nam wykładniki skutecznego działania, zwiększają produktywność, podpowiadają takie czy inne rozwiązania, dzięki którym każdy etap treningu staje się nie tylko przyjemniejszy, ale i skuteczniejszy.

Zanim konkretnie opowiem o moich perkusyjnych szkołach, współistniejących w postaci trzech niezależnych bytów (wszelkie podobieństwa do trzech osób boskości oczywiście przypadkowe ;), chcę podkreślić jeszcze jedną kwestię, myślę że bardzo istotną mimo wszystko. To że dzisiaj uważam taki czy inny sposób nie znaczy (a nawet nie powinno!) świadczyć o tym, że za rok, dwa, czy pięć lat nie zmienię swego sposobu myślenia. Uważam że trzeba się stale rozwijać, bo inaczej człowiek będzie się "zwijał", więc bardzo możliwe, że swój trój-podział rozszerzę o kolejne odnogi i nowe materiały perkusyjne (nad którymi w zasadzie już pracuję, ale są to tematy na tyle złożone, że z pewnością czeka mnie sporo pracy zanim je zmaterializuję). Natomiast oczywiście rozwój nie może negować tego co już powstało, więc fundament pozostanie moim zdaniem zawsze aktualny. No dobrze, a więc do rzeczy...

Ponieważ lubię porządek edukacyjny i odpowiednią selektywność w doborze ćwiczeń (co nie zawsze przekłada się na porządek życiowy, bo uważam wręcz że jeśli jesteśmy dobrze zorganizowani i poukładani na codzień, tym bardziej można sobie pozwolić na spontaniczne szaleństwo i odstępstwa od normy, jeśli baza jest odpowiednio ułożona), stąd stworzyłem 3 bazowe pozycje, które porządkują wiedzę perkusyjną, ściśle ukierunkowując rozwój na określone tory, stanowiąc jednocześnie pewne mechanizmy ("przepisy") na osiągnięcie pożądanych umiejętności, a więc:

1.KOMPLETNY TRENING (pierwsza moja książkowa szkoła na perkusję) to zbiór rozmaitych zagadnień teoretycznych i wielu ćwiczeń praktycznych, skupiających się na rozwijaniu wszelkich (moim oczywiście subiektywnym zdaniem) niezbędnych "cnót" perkusyjnych (umiejętności). Podręcznik bardzo uniwersalny, różnorodny, uczący zupełnie od podstaw gry na perkusji, ale dający też sporo wyzwań perkusistom bardziej już zaawansowanym.

2.PERKUSISTA STYLOWY (druga szkoła na perkusję jaką stworzyłem) - to moim zdaniem istota praktycznego rozwoju perkusisty - umiejętność gry zespołowej, odnajdywania się w wielu stylach muzycznych (gatunkach), wyszukiwania w muzyce treści dla nas najcenniejszych, nauka na dorobku artystycznym jaki powstał na przestrzeni lat, czyli nauka na piosenkach, utworach, coverach.

Oczywiście teoria jest istotna, wiedza jest podstawą umiejętności, niezaprzeczalnie konieczną i nieprzecenioną, ale zauważmy jedną paradoksalną rzecz - dziecko uczy się mówić w ojczystym języku zupełnie nie znając podstaw gramatyki, interpunkcji, ortografii... i każdy z nas posiadł umiejętność swobodnej komunikacji jeszcze zanim trafił do szkoły.

Ten paradoks niezwykle silnie sprawdza się w muzyce! Można zdobywać doświadczenie, rozwijać świadomość muzyczną i konkretne już umiejętności po prostu ucząc się na konkretnych utworach, próbując odwzorować perkusyjne treści, partię instrumentów, spisując kawałki, to co było w nich zagrane, budując tę "organiczną" umiejętność tworzenia muzyki i jednocześnie budując w swej głowie od razu cel, jakim jest wykonanie konkretnego utworu - na początku tak jak w oryginale, później już bardziej po swojemu - z takim brzmieniem jak słyszymy w nagraniu, z takim rodzajem timingu, itd.

Stąd też "Perkusista Stylowy" to nie tylko setki przykładów podziałów i przejść, opisy różnych gatunków muzycznych, wyszczególnienie ich cech charakterystycznych itd. To także sposób myślenia o tym jak dojść "do celu" - myślenia muzyką, która powinna być w końcu celem każdego z nas, kto na codzień zajmuje się uprawianiem muzyki właśnie (nie uprawianiem teorii muzyki, filozofii gry na perkusji itd.).

3.GROOVE BOOK - praktyczny elementarz groovu.

No i wreszcie moja najnowsza pozycja, "przepiśnik" czy też zbiór technologii budowania groovu.

Coś czego uczyłem się przez lata, zbierałem, układałem w mechanizmy dające maksymalną kontrolę nad groovem, umiejętność plastycznej pracy z groovem, świadomości budowania podziałów, muzykalnego podejścia tak do groovu, jak i do timingu.

To wreszcie sposób "myślenia" perkusyjnego, który pozwala płynnie i świadomie posługiwać się materią groovu, tzn. uprości go do najprostszej postaci kilku akcentów w takcie (tak jak kilka pojedynczych punktów zaznaczonych na czystej kartce, z który później stworzymy bardziej lub mniej skomplikowany obraz), by w dowolny - choć świadomy - sposób rozbudować groove do tak bogatej i gęstej formy jak tylko potrzebujemy.

Gdy tworzyłem GROOVE BOOK przyświecała mi ta sama idea, która towarzyszy mi od lat, a mianowicie obecność trzech cech groovu (analogia do trzech szkół na perkusję i trzech osób boskich w jednej postaci ponownie czysto przypadkowa :), a mianowicie:

1.Puls (ang. pulse)

2.Kształt (ang. shape)

3.Przestrzeń (ang. space)

Myśląc i "czując" tymi trzema zmiennymi możemy robić "cuda" z groovem, nie tracąc spójności stylistycznej, stabilności time'owej oraz stale rozwijając swoje podziały oraz własny styl muzyczny.

No dobrze, to tyle w kwestii pisanej, ale obiecałem jeszcze kilka innych niespodzianek i niepublikowanych dotąd historii związanych z powstawaniem opisanych wyżej szkół gry, więc zapraszam do obejrzenia filmu, który pojawi się poniżej...

Kilka ćwiczeń od Michała Dąbrówki z warsztatów perkusyjnych w ODT Światowid

Za nami znakomite warsztaty z Michałem Dąbrówką zorganizowane w ODT Światowid we Wrocławiu. Bardzo obfity muzyczny czas, niezwykle owocne spotkanie z mistrzem i cała masa nowych inspiracji, koncepcji grania, ćwiczeń, podejścia do brzmienia, muzykalności i techniki. Z tej okazji przygotowałem kilka wybranych ćwiczeń, które opiszę po krótce w tym i pewnie w kolejnych krótkich artykułach tego cyklu.

16 i 17 marca 2023 to dla wielu z nas najbardziej intensywne perkusyjnie dni minionego okresu. We Wrocławiu odwiedził nas nie ko inny jak sam Michał Dąbrówka - prawdziwa legenda polskiej perkusji, filar perkusyjny, najbardziej doświadczony muzyk studyjny, praktyk sceniczny jakich mało, wzór precyzji, bębnowego profesjonalizmu, muzycznej wielozadaniowości, nowoczesnego grania i po prostu - tytan pracy. Poza tym, że mistrz bębnów to w dodatku człowiek niezwykle skromny i prezentujący niesamowitą klasę jako taką, nie tylko w dziedzinie grania na perkusji, ale mówiąc ogólnie - na każdej płaszczyźnie życia!

Warsztaty zorganizowaliśmy w ODT Światowid ku pamięci zmarłego w zeszłym roku, naszego nieodżałowanego nauczyciela i przyjaciela, Jurka Łaby (związanego ze Światowidem od przeszło 30 lat).

Michał niezmiernie nas wszystkich zainspirował, nie sposób opisać wszystkich wrażeń oraz zagadnień jakie poruszył podczas dwudniowych, wielogodzinnych zajęć, z resztą nie mam takiego zamiaru by pisać o wszystkim, bo kto zadał sobie trud aby przybyć na warsztaty, ten mógł doświadczyć ich w pełni. Natomiast bez wątpienia tak bogaty w doświadczenie praktyk jak Michał Dąbrówka oczarował wszystkich swą wiedzą, umiejętnościami i kwintesencją muzycznych opowieści, bez względu na wiek uczestników, staż perkusyjny czy stopień zaawansowania.

Prowadzący warsztaty był tak zaangażowany w zajęcia - podobnie jak i my, uczestnicy - że kilkugodzinny trans perkusyjnych warsztatów masterclass przerywał tylko komunikat gospodarzy ODT zapraszający na obiad (Michał rzucił zabawny tekst dnia drugiego: "Co znowu obiad?").

A teraz garść z wybranych ćwiczeń jakie pokazywał Michał Dąbrówka, jeśli spodobają się Wam, dorzucę jeszcze kolejne by rozwinąć tę motywacyjną przygodę z ćwiczeniami, które wykonuje nasz mistrz perkusji, niesamowicie inspirującymi, ciekawymi, choć wymagającymi sporo wprawy i samo zapału (a właściwie w odwrotnej kolejności - samo zapału dla osiągnięcia wprawy).

Ćwiczenie pierwsze (1) Budujemy "grid" time'owy w różnej pulsacji, dzieląc nutę główną (ćwierćnutę, "klik" metronomu) na różne wartości, przy zachowaniu stałego tempa clicka (metronomu):

Zwiększamy (i później zmniejszamy) po prostu ilość uderzeń granych do metronomu. Zaczynijmy od uderzeń naprzemiennych (ilość uderzeń w takcie w metrum 4/4):

4,5,6,7,8,10,12,14,16.

Rytmicznie będziemy uderzać następująco: 4(ćwierćnuty), 5(kwintole ósemkowe), 6 (triole ósemkowe), 7 (septymole ósemkowe), 8 (ósemki), 10 (kwintole szesnastkowe), 12 (triole szesnastkowe - sekstole), 14 (septymole szesnastkowe), 16 (szesnastki)...

Analogicznie można "w drugą" stronę, czyli zmniejszać ilość uderzeń, ale UWAGA - tempo metronomu jest stałe i staramy się na tyle precyzyjnie dzielić czas, aby:

1.wartości nutowe pomiędzy poszczególnymi uderzeniami były takie same (czyli uderzenia tak samo odległe od siebie),

2.idealnie uderzać "na raz" rozpoczynając każdą grupę,

3.staramy się aby jedna i druga ręka brzmiały tak samo (i z tą samą głośnością).

A teraz zapis nutowy ćwiczenia:

POBIERZ NUTY PDF

Graj przez wybraną ilość taktów (np.4 takty) daną grupę, po czym przechodź do następnej.

Ustaw sobie na tyle wolne tempo, aby precyzyjnie być w stanie zagrać każdą grupę (na początku może być trudno, bardzo trudno... nie zrażaj się tym!), np. w tempie 80 BPM na początek

Ćwiczenie można rozwijać na wiele sposobów, między innymi przeskakiwać pomiędzy różnymi grupami (np. z 5 uderzeń w takcie przechodzisz do 7, do 12 uderzeń, do 3 uderzeń, do 14 itd.), dodawać akcenty na pierwsze uderzenie taktu, rozwijać dynamikę (np. grając jeden takt danej pulsacji crescendo - coraz głośniej - a drugi decrescendo - coraz ciszej), dzielić pulsację jeszcze bardziej stopniowo (2,3,4,5,6,7,8,9,10... uderzeń w takcie), itd.

TUTAJ NAGRANIE FILMOWE jakie dla Ciebie przygotowałem ilustrując te ćwiczenia.

Miłej pracy! Obiecuję jeszcze kilka ćwiczeń od Michała Dąbrówki w następnych artykułach.

P.S. Jeśli chcesz być informowany na bieżąco o nowych artykułach perkusyjnych i lekcjach, zapisz się na newsletter TUTAJ.

Trafił do mnie trochę przypadkiem, raczej na próbę, z niezdrowej ciekawości i trochę po to, aby całkowicie potwierdzić wątpliwości wobec znanej mi dobrze marki sprzętowej sprzed lat. To krótkie wprowadzenie do wyjątkowo krótkiej opowieści - rozpakowałem, pograłem i pozostał już u mnie. Werbel Polmuz Walnut to instrument będący całkowitym zaprzeczeniem firmy Polmuz jaką znamy sprzed lat. Dlaczego uległem jego urokom i w dalszej konsekwencji zdecydowałem się na cały zestaw? O tym w paru zdaniach poniżej, a więc zapraszam do testu numer jeden: werbel Polmuz Walnut 14x6,5.

"Na początku byłem mocno sceptyczny"... to stary numer marketingowy wszelkich "ustawianych testów" (czyt. artykułów spoinsorowanych). Aby nie wyjść na "lizodupa" trzeba najpierw pojechać negatywnie opisywany sprzęt, by dopiero później ukradkiem wrzucić parę dużo bardziej znaczących zalet, które wulgarnie przesuwają szalę korzyści na poczet promowanego sprzętu.

Tylko, że w tym wypadku naprawdę tak było, tzn. nie byłem zbyt pozytywnie nastawiony do nowej marki Polmuz, widząc jak człowiek, który podjął się trudu wskrzeszenia Polmuza (Tomasz Stukan z DrumStore) przez długie tygodnie i miesiące opisywał proces projektowania logotypu Polmuza, pomysłów na grafikę, doboru kolorów wykończenia - jednak o brzmieniu ... nie było ani słowa.

Postanowiłem jednak na własnej skórze przekonać się jak to jest z tym Polmuzem, więc tworząc na początku 2020 roku swój 30-dniowy kurs treningowy na werbel, poprosiłem o dostarczenie mi werbla na testy i do nagrań audio-video. Aby nie rozpisywać się zbytecznie, przytaczam zestawienie konkretnych odczuć, które moim subiektywnym zdaniem, wywarły na mnie takie a nie inne wrażenie:

1.Drewno/korpus - korpus zbudowany z orzecha włoskiego, z resztą wg. zapewnień producenta pochodzącego z Ameryki. Wizualnie materiał budulcowy najwyższego sortu - jednolite strukturalnie, ciemne drewno nie wzbudza najmniejszych wątpliwości pod względem jakościowym.

2.Brzmienie - "charakterystyczne i solidne, choć dość niepozorne i wycofane" - tak bym określił pierwsze wrażenie jakie zrobił na mnie instrument. Przyzwyczajony do charakterystyki klonu, ugruntowałem sobie pewne oczekiwania wobec instrumentu jakim jest werbel - twardy, "okrągły" sound o długim sustainie i donośnej skali głośności...

Orzechowy werbel Polmuza bardzo mnie zaskoczył i jednocześnie oczarował swoją "dyskrecją". Głębszy rozmiarowo niż mój "były", bo głębokości 6,5 cala, jednak sporo cichszy, bardziej wyważony tonalnie, ale o głębokim, ciepłym brzmieniu, obfitym w środek i dół. Instrument wyraźnie nienachalny, ale mający odpowiedni zapas mocy i naprawdę urokliwe pasmo brzmieniowe, obfitujące opisane wyżej, ciepłe tony, w dodatku czyste, pozbawione drażniących, niepasujących do ogółu alikwotów (werbel brzmi genialnie moim zdaniem bez sprężyn, co zawsze jest dla mnie wyznacznikiem istoty brzmienia werbla).

W dalszej części prezentacji przytaczam nagrania instrumentu - solo i z zestawem, bo dużo wiarygodniej jest usłyszeć choćby kilka uderzeń werbla niż rozpisywać się na jego temat obficie.

3.Reakcja sprężyn -bardzo czuły i precyzyjny mechanizm sprężynowy. Wygodna maszynka, pozwalająca ustawić sprężyny w kilku różnych położeniach (w zależności od położenia wajchy względem stron prawo-lewo). Werbel został wyposażony w bardzo szerokie sprężyny (puresound), dzięki czemu w pełni możemy zapanować nad metalicznym brzmieniem instrumentu, wyregulować precyzyjnie stopień naprężenia sprężyn, a także mamy komfort naprawdę czytelnej artykulacji (odpowiednio wycięte łoże sprężyn w korpusie zapewnia idealne przyleganie ich do dolnej membrany).

4.Estetyka - o gustach wprawdzie się nie dyskutuje, jednak niewątpliwym atutem pozabrzmieniowym werbla Polmuz Walnut jest jego wygląd. Szczerze mówiąc to właśnie aspekt wizualny wzbudził we mnie najwięcej wątpliwości, zanim doświadczyłem poznania instrumentu - werbel po prostu wyglądał za ładnie jak dla mnie, aby jeszcze do tego pięknie brzmiał. Na szczęście zupełnie pomyliłem się w tej kwestii.

Na temat estetyki nie ma co się rozpisywać - "koń jaki jest każdy widzi" - w każdym razie instrument robi wrażenie, nie tylko w zapleczu własnego studia czy salki, ale także - lub zwłaszcza - w pełnym scenicznym otoczeniu i oświetleniu.

5.Cechy użytkowe - jako podsumowanie przytoczę kilka kluczowych jak dla mnie zalet werbla Polmuz Walnut:

1.Uniwersalne, czytelne, nienachalne brzmienie - w szerokim zakresie stroju werbel sprawdza się i zachowuje istotę brzmienia - od niskiego, poprzez strój medium, do wyższych rejestrów brzmieniowych (co ilustruję w materiałach poniżej).

2.Trzymanie stroju - oczywiście strojąc werbel nisko, szybciej narażamy śruby mocujące naciąg na rozstrajanie się, jednak muszę przyznać, że instrument nie wykazuje tendencji do rozstrajania się za sprawą słabo trzymających śrub (a mam porównanie z innymi werblami, wybitnych marek perkusyjnych, których śruby potrafią puszczać i samoistnie się odkręcać podczas grania). Nie zdażyło mi się też samoczynne poluzowanie się, czy tym bardziej wykręcenie jakiejkolwiek śruby dolnego naciągu - rezonansowego - czego także doświadczałem obstukując przez wiele godzin inne werble.

2.Ciężar - dla muzyka waga instrumentu ma wprawdzie znaczenie marginalne, ale biorąc pod uwagę wymiar praktycznych trudów transportowych mimo wszystko zwraca się uwagę na ciężar własny bębnów. Pod tym względem akurat werbel Polmuz Walnut bardzo pozytywnie zaskakuje - jest stosunkowo lekki, biorąc pod uwagę jego rozmiary, choć i dość cienki korpus.

 

A teraz w praktyce

Werbel Polmuz Walnut - solo i w zestawie.

Polmuz Walnut - TEST:

1.Naciąg cieńszy (Evans G1) - strój werbla wyższy (Kurs Werblowy):

2.Naciąg grubszy (Evans Genera HD Dry) - strój średni/niższy (4Drummer - Lekcje Online):

3.Werbel w praktyce - z zespołem Second Line - strój wyższy (klub Alive):

4.Werbel w praktyce - z zespołem Second Line - strój niższy (JM RECORDS):

 

PODSUMOWUJĄC

Wiadomo, że dobrze się chwalić swoim, wspierać polski rynek i pomysłodawców takich jak Tomasz Stukan, którzy mierzą się z niełatwym zadaniem, jakim jest "odkupienie win" dawnej marki Polmuz i ukazanie "Jego imienia" w zupełnie nowym świetle. Z drugiej strony jest to też pomocne marketingowo, wykorzystać w pewien sposób rozpoznawalność dawnego nurtu.

Na ile jest to jednak rodzima produkcja, biorąc pod uwagę miejsce wytwarzania serii Polmuz Walnut (kraje dalekiego wschodu), można się sprzeczać i dyskutować - ile w tym naszego "polskiego patriotyzmu"...

Nie mniej jednak moim zdaniem instrumenty Polmuz Walnut to standard absolutnie światowy - nie tylko biorąc pod uwagę prestiżowy wygląd, solidność konstrukcyjną, czy modne wzornictwo, ale przede wszystkim jak dla mnie - brzmienie najwyższej klasy.

Instrumenty nie są przesadnie tanie, ani też szczególnie drogie - oscylują w normalnych, a nawet nieco niższych widełkach cenowych producenta będącego świeżo na rynku, biorąc pod uwagę klasę sprzętu i profesjonalizm pod każdym - jak dla mnie - względem.

Czy Polmuz będzie wzmacniał swoją pozycję rynkową i z czasem instrumenty jeszcze zyskają na wartości? Czas pokaże.

Tyle moich subiektywnych opinii na bazie użytkowania werbla w praktyce, na koniec garść informacji katalogowych, zapożyczonych ze strony producenta.

Cechy

100% orzechowe korpusy

Korpusy werbli z serii Walnut wykonano z 7 warstw orzecha o łącznej grubości 5,4 mm. Najwyższym priorytetem przy projektowaniu bębnów Polmuz był dźwięk. Zrównoważone średnie i wysokie tony zapewniają dużą wszechstronność w wielu stylach muzycznych. Pełne, niskie brzmienie przy jednoczesnym zachowaniu skupionego i czystego dźwięku korpusów uzyskano dzięki zastosowaniu starannie dobranych warstw orzecha, a także skupieniu się na formowaniu korpusu i kształcie krawędzi.

Krawędzie

Ścięcie krawędzi pod kątem 45° sprawia, że stykają się one z membraną w optymalnym punkcie. Każda z krawędzi w bębnach marki Polmuz została wyszlifowana i dodatkowo powoskowana, zapewniając tym samym idealny kontakt membrany z korpusem. Konsekwencją takiego rozwiązania jest czyste brzmienie, w pełnym zakresie częstotliwości. Zaokrąglona krawędź w werblach Polmuza generuje szybki atak, zbalansowany rezonans, a przede wszystkim - unikalne, lekko vintage'owe brzmienie.

Wykończenie

Lakierowane wykończenie bębnów Polmuz nadaje każdemu zestawowi niepowtarzalny wygląd oraz nietuzinkowe brzmienie. Lakier zastosowany do wykończenia bębnów Walnut marki Polmuz jest najwyższej jakości. Obłędny, przezroczysty, czerwony lakier zachwyci nawet najwybredniejsze gusta. Chcąc podkreślić wyjątkowość tego modelu, na całym jego obwodzie wykonano ozdobny pasek metodą intarsji. Skład i metoda nakładania lakieru odpowiada tym, które stosowane są w topowych zestawach uznanych marek.

Tube Lug

Lugi typu Tube Lug są charakterystyczne dla wszystkich bębnów Polmuza. Unikalna konstrukcja Tube Lug sprawia, że wyglądają jak tradycyjne mocowania, ale korpus lugi „unosi się” nad korpusem, tak, aby zminimalizować kontakt z bębnem. Dzięki temu całość może rezonować w pełnym zakresie dźwięków. Aby zminimalizować ryzyko rozstrajania się bębnów, każdy w nich posiada długą śrubę, która głęboko osadza się w ludze. Ponadto, każda z nich posiada podwójne zabezpieczenie w postaci podkładek - metalowej i nylonowej, które gwarantują stabilność stroju.

Chromowany osprzęt

W bębnach Polmuza cały sprzęt jest wykończony chromowaną powłoką. Piękny wygląd daje poczucie najwyższej jakości zastosowanych materiałów i zrywa z niechlubną renomą marki sprzed lat. Odlewane logo na korpusach Polmuza to prawdziwa deklaracja jakości i stylu. Wykonany z solidnego mosiądzu, chromowany napis Polmuz jest gwarancją i zarazem wizytówką najwyższego poziomu wykonania każdego z bębnów.

Maszynka

Werble Polmuza wyposażono w płynnie działającą maszynkę. Możliwość regulacji napięcia sprężyny pozwala na dostosowanie brzmienia zależnie od sytuacji.

Naciągi i sprężyny

W bębnach zastosowano powlekane, 1-warstwowe naciągi uderzane wysokiej jakości pod brandingiem Polmuza. Sprężyny zastosowane w werblach Polmuz to sprawdzone elementy o 20 zwojach, które doskonale współpracują z niemal każdym naciągiem rezonansowy. Dzięki nim werbel generuje charakterystyczne brzmienie, pozbawione zbędnych przydźwięków. Wyróżniający się czerwony pasek sprężyny, wzbogacono o tradycyjne, białe logo Polmuza.

Specyfikacja:

  • Średnica: 14"
  • Głębokość: 6,5"
  • Ilość śrub: 10
  • Drewno: Orzech
  • Korpusy: 7 warstw (5,4mm)
  • Wykończenie: Lakier
  • Kolor: Naturalny połysk "Sun Burst" z ozdobnym paskiem wykonanym metodą intarsji
  • Osprzęt: Chromowany
  • Naciągi:
    • Uderzany: EVANS G1 Coated
    • Rezonansowy: Polmuz (1 warstwowy, przezroczysty)
  • Sprężyny: PURESOUND CUSTOM 14"
  • Oznaczenie modelu: WAL-S465-ISN

CENA: około 1498 PLN

DOSTĘPNOŚĆ: https://www.drumstore.pl/werble/13128-polmuz-walnut-snare-14x65-sun-brust-with-wood-inlay-stripe.html

 

 

 

4 DRUMMER

KOMPLETNY TRENING PERKUSYJNY

To co o perkusji wiedzieć powinieneś i umieć powinieneś. Kompletny Trening to zbiór ćwiczeń, sposobów pracy i zasobów, które dają solidny fundament umiejętności gry na perkusji.

WERBEL + ZESTAW PERKUSYJNY

Budujemy schematy werblowe, które w praktyczny sposób rozwijamy na całym zestawie, ćwicząc nie tylko sprawność rąk, ale także poczucie rytmu, koordynację, kreatywność, poszczególne techniki.

PRACA Z MUZYKĄ

Tworzymy podstawy własnego stylu muzycznego oraz rozwoju perkusyjnego, pracując na utworach własnych oraz cudzych. Szkolimy warsztat i umiejętności aranżacyjne.

4 DRUMMER NEWSY

Strefa nowości to przestrzeń skoncentrowana na ludziach, sprzęcie, wydarzeniach i wszystkim co związane z branżą perkusyjną. Regularnie aktualizowana i uzupełniana.

Copyright © 2008-2024 Paweł Ostrowski. Wszelkie prawa zastrzeżone!