Tym razem słów kilka na temat grania do drumlessów, czy backing tracków (jak zwał tak zwał), krótko mówiąc - do ścieżek muzycznych pozbawionych ścieżki perkusyjnej.
Jest to świetny sposób na to by poczuć się częścią utworu, kompozycji, zespołu, by ćwiczyć w ten sposób integralność z utworem, budować pewność perkusyjną, "sklejalność" z pozostałymi instrumentami, czy wreszcie - by móc zaprezentować swój talent w formie nagrania filmowego, na którym gramy taki czy inny utwór, czyli gramy do drumlessa właśnie, by nic nie "przeszkadzało" w tle.
No ale istnieje jedno "ale", które warto wziąć pod uwagę. Pół biedy jeśli posiadamy drumlessa z clikiem, często jednak jest to wersja bez metronomu i wówczas nie jesteśmy w stanie obiektywnie ocenić czy gramy dokładnie w punkt siatki time'owej, czy nasz werbel precyzyjnie uderza na 2 i 4, tak samo stopa, czy nie przyspieszamy, bądź (co rzadsze, ale także się zdarza) - nie opóźniamy grając przejścia.
Pod tym względem bezpieczniej jest grać z oryginalną partią bębnów w podkładzie. Oczywiście mogą się one wydawać irytujące, możemy czuć że nas uwierają, przeszkadzają, ale do celów szkoleniowych uważam, że warto ćwiczyć z piosenkami w całości, także ze ścieżką bębnów oryginalnych.
Wówczas, jeśli gramy precyzyjnie (zgodnie z timingiem ścieżki perkusyjnej zawartej w oryginale), nasze instrumenty powinny skutecznie przykrywać oryginalną partię perkusji, a jeśli coś wychodzi na wierzch to znak, że się mijamy, opóźniamy bądź zwalniamy, lub też - po prostu gramy co innego niż jest w oryginale (gdy np. gramy przejście na tomach a w podkładzie wyraźnie słychać przebijające się blachy).
Dlatego uważam, że warto grać z oryginalną ścieżką perkusyjną gdy:
1.Uczymy się oryginalnej partii utworu i chcemy ją odtworzyć jak najbardziej dokładnie,
2.Chcemy mieć pewność, że gramy w punkt, co kontrolujemy słuchowo (czy to co gramy nie mija się z perkusją w tle).
3.Timing perkusisty - to jeszcze jedna istotna kwestia, moim zdaniem najważniejsza...
Każdy drummer ma swój timing, zależnie od gatunku muzycznego i swojego wypracowanego stylu gry, po prostu buja groovem na swój sposób. Niekiedy będzie to granie bardziej do przodu (np. Steward Copeland z "The Police"), kiedy indziej będzie to granie z wyraźnym tyłem (np. osadzony bardziej do tyłu werbel u Denisa Chambersa), ilu perkusistów i gatunków, tyle rodzajów timingu (granie sekwencerowe, dokładnie w punkt vs human feeling), więc granie z trackiem bębnów w tle nie tylko uczy nas grania w punkt, bardziej równego, ale pozwala też wypracować to time'owe dostosowanie się do danego perkusisty, "doklejenie się" do groovu, który niekiedy będzie bardziej ciągnął w przód (o ułamki sekund, ale w sposób wyczuwalny), niekiedy w tył, jednak ta umiejętność błyskawicznego wpasowania się w muzyczny "oddech" drugiej osoby to kluczowa zaleta muzyka, który potrafi błyskawicznie wpasować się w materię muzyczną, którą wykonuje.
Oczywiście nie ma nic złego także w graniu do drumlessów, uważam że wręcz powinniśmy absolutnie umieć grać bez oryginalnej ścieżki. Zwłaszcza gdy chcemy coś nagrać w formie właśnie filmowo-pokazowej, drumless sprawdzi się lepiej. Natomiast jestem zdecydowanym zwolennikiem tego, by ćwiczyć pełnych wersji, a jak już ogramy utwór to posiłkować się drumlessem.
Na koniec obiecany bonus. Nie wiem czy znasz aplikację MOISES. W tym momencie pozwala ona w wersji darmowej wgrać do kilku utworów (importujesz utwór do aplikacji w formacie mp3) i przerobić na drumlessa.
W ciągu kilku minut aplikacja ze zdumiewającą precyzją i jakością - jak na swoją darmową wersję - rozkłada utwór na poszczególne ścieżki instrumentów, wyodrębniając partię wokalu, basu, instrumentów harmonicznych oraz perkusji.
Dzięki temu możemy zmieniać głośność poszczególnych instrumentów, bądź też całkowicie je wyciszyć (bębny do drumlessa), a następnie wyeksportować utwór z ustawionymi proporcjami do formatu mp3 lub M4A (mix sumaryczny, jak też osobne tracki!).
Aplikacja jest banalnie prosta i niewyobrażalnie skuteczna, więc jak widzisz zrobić drumlessa "na kolanie" z utworu oryginalnego to kwestia kilku minut dosłownie (z dowolnego utworu, bo przerobić wersję z YouTube do mp3 za pomocą darmowych konwerterów, jeśli nie posiadamy pliku dźwiękowego lepszej jakości w mp3 utworu, to też żaden problem).
Aplikację znajdziesz zarówno w wersji na Androida, jak i iPhone (być może też w wersji na komputer, nie próbowałem):
Jak widać więc, sztuczna inteligencja bardzo mocno wkracza w nasz muzyczny świat, pozwalając w błyskawicznym tempie przygotować tak użyteczne zasoby jak dowolny drumless.
Polecam jednak stare, "analogowe" ścieżki dochodzenia do "inteligentnych" rozwiązań, czyli trening z pełną wersją utworu.